środa, 22 stycznia 2014

Dodatek


11 stycznia 2038, biały dom z ogródkiem na przedmieściach Rzeszowa 

Odkrywam kołdrę, zostawiam na policzku Michała drobny pocałunek, by po chwili na biały dywan spuścić bose stopy. Udaje się najciszej jak potrafię pod prysznic, by nie budzić z samego rana całej rodziny. Gorąca woda obmywa moje odprężone ciało, zapach żelu pod prysznic kojąco drażni moje nozdrza. I kiedy słyszę jak drzwi cichutko się otwierają, by po chwili do kabiny prysznicowej wszedł Michał uśmiecham się szeroko wpatrując się w Jego brązowe oczy. Zostawia na moich spragnionych dotyku ustach soczysty pocałunek, który po chwili przeistacza się w namiętną walkę uczuć. Przejmuję nade mną kontrolę, przyciskając do ściany. Kołyszę biodrami, sprawiając że całe moje mięśnie się naprężają. I kiedy szepcze mi na ucho jak bardzo mnie kocha nie wyobrażam sobie jak bardzo można kogoś tak kochać. 
Opatula moje ciało puchowym ręcznikiem, który pochłania każdą, najmniejszą kroplę wody. I kiedy stajemy obok siebie, patrząc w lustro zaczynam się uśmiechać. Na widok jego pojawiających się na głowie siwych włosów, malutkich zmarszczek, kilkudniowego zarostu, okularów na nosie, błyszczących, brązowych oczu i coraz mniej uwydatniających się mięśni pod jasną bluzką. A ja ? Już nie tak wysportowana i chuda, z małymi odrostami na czubku głowy i delikatnymi zarysami zmarszczek. Ubieram się  patrząc jak Michał ścieli duże, małżeńskie, jasne łóżko. I kiedy proszę, aby poszedł obudzić dzieci słyszę jak z pokoju Kubusia dochodzi głośny, zaspany głos. 
- Mamuś jeszcze chwilę ! - chichoczę cicho zbiegając po kręconych, ciemnych schodach do salonu połączonego z kuchnią. Wyjmuję z lodówki potrzebne produkty, które po paru minutach przekształcają się w pachnące naleśniki. Cicha melodia płynąca z radia i jasne promienie porannego słońca wślizgujące się przez drzwi wychodzące na taras sprawiają, że kolejny raz tego ranka zaczynam się uśmiechać. 
 - Naleśniki ? Mamuś kocham Cię. - Tośka wtula się we mnie patrząc w moje oczy swoimi zaspanymi oczkami. 
- Goń pod prysznic i szybciutko przychodź. - klepie ją delikatnie po tyłku i po chwili ucieka śmiejąc się w głos. 
Nastawiam kawę, do szklanek wlewam sok i kiedy nie słyszę żadnych dźwięków dochodzących z góry, wstaje z krzesła wchodząc na piętro. 
- Miałeś pobudzić chłopaków i pomóc Ali. - przekrzywiam głowę, patrząc na jego twarz zapatrzoną w statystyki z ostatniego meczu. 
- Yhym. - mruczy cicho, kiedy przekraczam próg do pokoju Fabiana. 
- A co ty robisz ? - patrzę na dwunastoletniego blondynka oglądającego żółto-niebieską mikasę. 
- Chyba jestem gotowy aby pójść w ślady taty. - marszczy brwi, tak samo jak Misiek, a ja zaczynam delikatnie się śmiać, siadając koło niego. 
- Pokaż ją - wystawiam dłoń, na której po chwili kładzie piłkę - Kotek, ale wiesz że jeśli się w coś angażujesz to na 100 % ? - delikatnie przesuwam palcem po szwach Mikasy, czując pod opuszkami jej delikatny kształt. 
- Tak mnie wychowaliście. - śmieje się, pokazując ząbki opatrzone aparatem. 
- I bardzo dobrze, pogadamy z trenerem kiedy są treningi.- uśmiecham się do niego. - A teraz się zbieraj, bo śniadanie już dawno wystygło. 
Wybiega z pokoju, a ja wychodzę zaraz za nim odkładając na półkę piłkę. 
- Kuba, bo tylko Ty jeszcze śpisz ! - krzyczę, łaskocząc jego bose stopy, wystające spod kołdry. 
- Nie, nie ! Proszę nie łaskocz ! - wiję się ze śmiechu, co chwile wybuchając perlistym chichotem. - Jakubie Kubiak wstawaj ! - odkrywam z jego chudziutkiego ciałka pierzynę, którą usilnie stara się mi zabrać. - Kuba ! 
- No dobra. - przekrzywia pełne usta, wstając z drewnianego łóżka. 
- Ala ! Gdzie jesteś ! - krzyczę, kiedy opuszczam niebieskie gniazdko mojego najmłodszego syna. 
- W pokoju ! Pomożesz mi, bo tata powiedział, że nie ma czasu ? 
- Michał zaraz Ci coś zrobię ! - grożę mu palcem, wchodząc do różowo ściennego królestwa Alicji. 
- W co ja mam się ubrać ? - opuszcza bezsilnie ramiona, rzucając się swoim wątłym ciałem na fotel. 
- Zaraz coś wybierzemy. - kręcę rozbawiona głową. 
A może to ? 
- Dobry wybór. - śmieje się, chwytając ubrania. 

Po paru krzykach, rozbawionych minach, porozwalanych ręcznikach po łazience w końcu siadamy nad totalnie zimnymi naleśnikami śmiejąc się z płynącego po Fabianowej brodzie syropu klonowego, wylanego porzeczkowego soku na nową bluzkę Tośki. 

Krótko po 7:20 wyjeżdżamy z domu, Ala wraz z Fabianem i Kubą wysiadają pod jednym z rzeszowskich podstawówek, a Tośka pod prywatnym gimnazjum, Misiek wyskakuje pod halą, a ja pędzę na kort by wysłać jedną z moich podopiecznych na turniej do Francji. 
- Amelia gotowa ? 
- Tak, ale strasznie się boję. 
- Dasz radę, pamiętaj że jesteś najlepsza ! - przytulam ją, klepiąc po plecach. - Jestem z Ciebie dumna. - chichoczę, wkładając jej do ręki srebrną bransoletkę. - Miałam ją na nadgarstku, kiedy wygrałam pierwszy Wimbledon. Jesteś moją pierwszą podopieczną, która jedzie na tak ważny i duży turniej, zachowaj ją. - całuję ją w policzek i po chwili macham jej na pożegnanie, kiedy wsiada do samochodu z jednym z moich pracowników. 
- Michalina ?
- Tak ? 
- Zaraz masz trening z Pawłem. 
- Już idę. - uśmiecham się patrząc w stronę odjeżdżającego pojazdu i przypominam sobie moment, kiedy to ja 30 czerwca wyjeżdżałam z rodzinnego Rzeszowa na swój pierwszy Wimbledon, turniej który na zawsze zmienił już moje życie. Pamiętam jak bardzo trzęsły mi się ręce, jak bałam się każdego kroku.

I kiedy koło 22 dzieciaki kładą się do łóżek, wtulam się w michałowy brzuch wpatrzona w pamiątkowy film z naszego wesela. Co chwile wybuchamy śmiechem, żartując i skradając sobie drobne, czułe pocałunki. Kiedy zaczynają mi się ze zmęczenia kleić oczy bierze mnie na ręce, jak w dniu naszego ślubu i po schodach wnosi do sypialni, by po chwili delikatnie położyć mnie na naszym wspólnym łóżku. I kiedy czuję jak uciekam w krainę Morfeusza pokój wypełnia się dźwiękiem komórki. 
- Tak ? - szepczę zaspanym głosem. 
- Jestem w ciąży ! - słyszę po drugiej stronie słuchawki wesoły głos Asi i dochodzący z oddali chichot Zbyszka. 
- Jezu pobijacie nas ! Piątka dzieci ! - wybucham śmiechem.
- Oj zamknij się, sama Ci opowiadałam jakim on jest ogierem w łóżku. 
- Aśka ! Proszę nie wdawaj się w szczegóły. Gratuluję ! Kocham was ! Może przyjdziecie jutro na obiad ? 
- Dobra, koło 15 ?
- Jasne. Buziaki cześć. 
- Dobranoc. 
- Asia. - mówię jeszcze zanim się rozłącza. - Kocham was. 
- My Ciebie też. - odkładam na szafkę telefon, opuszczając głowę na poduszkę. 
- A może my też postaramy się o piąte dziecko ? - kładzie się na mnie muskając wargami moje usta.
- No chyba kpisz ? - chichoczę, wbijając paznokcie w jego nagiego plecy. 

I tak tego wieczoru postaraliśmy się o braciszka dla Tosi, Fabiego, Kuby i Ali, bo nie potrafię bez niego żyć. Bo kiedy jesteś obok mnie ziemia staje w miejscu czując mocne bicie naszych serc. I codziennie krocząc obok siebie w życiu staramy się obdarzać napotkanych ludzi miłością płynącą z naszych serc. Zaczynając od naszych pociech, od naszej wesołej czwórki wraz ze Stasiem który urodził się 20 września, poprzez naszych przyjaciół którzy są z nami mimo wszystko Asi i Zbyszka, a kończąc na kibicach. Wiernych i najlepszych. 
I czasem nie mam już fizycznie siły, mam ochotę się położyć i już nie wstawać, ale to ta miłość, którą dostaje od bliskich każdego dnia napędza mnie do działania. 
Do kochania.  

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Ze względu na koniec mojej blogowej przygody postanowiłam na każdym z moich opowiadań zostawić Wam małą niespodziankę. 
W podziękowaniu, że byłyście ze mną na tym blogu. :)

Lubie je. Takie. Z niedociągnięciami, żartami, obrotami akcji. Niedoskonałe. 
Jest trochę o mnie, bo te osoby który mnie poznały zapewne widzą że jestem cholernie podobna do Michasi. I marzę, aby moje życie kiedyś było takie jak jej. Z gromadką dzieci, z uśmiechem i spełnieniem. Bo to chyba niesamowicie ważne, żeby kiedyś siąść i móc prosto w twarz, przed sobą powiedzieć sobie "Udało mi się, jest tak jak chciałam."
I tego wam życzę.

Cześć. 
Na zawsze ? Chyba jestem na to zbyt szalona. Kiedyś powrócę. A wtedy dam Wam znać. 

Idalia Makowska

4 komentarze:

  1. Boże jak ja uwielbiam takie sielanki, atmosferę pełną miłości i wzajemnego szacunku. Marzenie każdej kobiety i każdego normalnego mężczyzny! Michał i Zbyszek mają w sumie 10 dzieci, więc jeszcze po 1 i będą mieć olimpijską 12:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na dodatek tu chyba nabardziej czekałam ;) Jest genialny :)
    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem pewna, czy to przeczytasz, gdyz pisze ten komentarz ponad rok po ukazaniu sie tego dodatku, ale i tak napisze! :-D
    Trafilam tutaj w nocy, gdy poszukiwalam wlasnie jakis ciekawych opowiadan o siatkowce w tle.
    Ale twoj blog tak mnie wciagnal, ze siedzialam w nocy i czytalam, a nastepnego dnia, gdy pojechalam na zakupy to nie poszlam do sklepu, bo siedzialam w aucie i czytalam twojego bloga!!! :-D
    Naprawde jestem po ogromnym wrazeniem!!!
    Mam nadzieje, ze bedziesz pisac jak najdluzej, a ja bede to czytac!!
    Wiec...
    Do nastepnego!

    OdpowiedzUsuń
  4. Serdecznie zapraszam :)
    "Czasem to co nas zabija jest tym, co daje nam życie"
    http://pokusa-ktora-zabila.blogspot.com/
    Bohaterowie: Antonina W., Artur Szalpuk
    Opis: Dziewczyna zniszczona przez rodzinę, zapomniana przez świat, zepsuta przez nałóg postanawia po wyjściu z odwyku zniknąć i pogrążyć się w całkowitej destrukcji. Nie dla niej były zasady, nie dla niej dążenia do ideału. Jednak przez jedno wyjście do klubu i spędzenie nocy z obcym facetem zmienia się wszystko. Los chciał na zawsze spleść losy ich obojga mimo, że samo żywią do siebie jedynie nienawiść. Bohaterka zachodzi w ciążę i wszystko musi się zmienić. Zrezygnuje ze swojego życia? A może pozbędzie się dziecka? Czy siatkarz jej na to pozwoli?

    OdpowiedzUsuń