wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział trzydziesty drugi


Filetowa sukieneczka podskakuje delikatnie przy każdym kroku, długi, jasny warkocz uderza o plecy przy każdym skłonie, kropelka potu spływa po zarumienionym policzku, błyszczące oczy połyskują jeszcze bardziej, przyśpieszony oddech, szybkie bicie serca, brazylijska, gorąca pogoda rozpala moje ciało, a atmosfera panująca na korcie dostarcza mi jeszcze więcej emocji. Widzę uśmiechnięte twarze rodziców, Michała, Zbyszka, Asi i Andrei. Zaciskam mocno zęby, kiedy kieruję się za końcową linię. Spoglądam na Kerber, która z wielkim skupienie odbija piłeczką o kort. Wiem, że się mnie boi. I ta świadomość jeszcze bardziej mnie napędza. Podskakuje i cichutko piszczę nie mogąc powstrzymać adrenaliny. 
Przymruża oczy, podrzuca piłeczkę, wygina się w łuk i uderza. Piłeczka odbija się od mojego naciągu i trafia w końcową linię. Zaciskam pięść w geście triumfu. 1:0 w setach dla mnie. Spuszczam głowę i swoje kroki kieruję w stronę ławeczki. Nagrzane drewno parzy moje odkryte uda. Chłodna woda odpręża mój zaciśnięty z nerwów przełyk. Mierzę wzrokiem każdy centymetr kortu, badam każdą twarz niczym lekarz. Okrzyki widowni, śmiech sędziny wpatrującej się w małą dziewczynkę, zestresowany wyraz twarzy chłopca od podawania ręczników. Mecz o brąz Igrzysk Olimpijskich 2016, Michalina Zawadzka Angelique Kerber, Niemka polskiego pochodzenia. 
Mijają sekundy, minuty, punkty i gemy. Chwile tak istotne. Chwile, w którym na całym świecie dzieją się wszystkie możliwe rzeczy. Niektórzy śpią, inni się rodzą, umierają, cierpią, płaczą, śmieją się, jedzą, piją, kochają się, krzyczą. Niektórzy oglądają kanał sportowy, wpatrzeni w dwie zawodniczki. Dwie o podobnych umiejętnościach, dwie o tych samych szansach na wygraną, dwie o wielkim talencie, dwie marzące o wygranej. Jedną z nich jestem ja. 
Podskakuje delikatnie, przypatrując się Michałowi. Zaciska kciuki uśmiechając się do mnie. Chwytam w dłonie dwie piłeczki. 5:3 dla mnie. Podrzucam piłeczkę, wyginam się w łuk i z piskiem z całej siły w nią uderzam. As ! 
- Kurwa mać. - klnę pod nosem, zaciskając oczy. 15:0. Wyjmuję drugą piłeczkę z kieszeni fioletowej sukieneczki. Wpatruję się w nią, porównując biały kolor lakieru do paznokcie do jej ostrego odcienia żółci. Gładzę kciukiem jej postrzępione włoski, czytam widoczny napis. Przekręcam ją w dłoni, przenosząc wzrok na rywalkę. Stoi. Stoi niczym czołg i czeka na atak. Czeka na wymierzony w nią cios. Ale ja wcale nie kieruję piłeczki w nią. Kierują ją w linię. As ! 30:0. Ściskam kciuki, przymykam oczy, szum milknie. Jestem ja, piłeczka. Pierwszy trening. Sześcioletnia przestraszona dziewczynka z milionem problemów. Rakieta pożyczona od sąsiadki, bo na tą swoją prawdziwą nie było nas stać. Pokrzepiający uśmiech mamy wspominającej słowa. Tak znaczące słowa. 
Wygięcie, podrzut, uderzenie, As ! 
Ludzkość wstrzymuje oddech. Setki tysięcy kibiców- pasjonatów na całym świecie wpatrzonych w ekran, gdzie dwie zawodniczki toczą bój.
Cisza. Niewymuszona, prawie że niemożliwa cisza. A w niej mój ciężki oddech, dźwięk odbijanej piłeczki o kort, spływająca po czole kropla potu, stukot butów, kroki. Kroki za końcową linie. Wszystko się zamazuje, zostaje siatka, piłeczka ja i Kerber. Jej przestraszony, zawiedziony wyraz twarzy. Jej sklejone potem włosy, jej pociągnięcia nosem, jej zmarszczone czoło. 
Ja. Z podniesioną głową, bólem w prawej łydce, popsutym jasnym warkoczem, chęcią wygrania, marzeniami, którymi się kieruję. 
Oddech. Krok. Oddech. Wyrzut piłeczki. Oddech. Wygięcie. Oddech. Uderzenie. Oddech. As. Oddech. Pisk. Oddech. 
Upadam. Upadam tak jak cztery lata temu. Płaczę śmiejąc się jednocześnie. I nagle jakby ktoś włączył głośnik. Znów słyszę odgłosy dobiegające z trybun. Krzyki. Moje imię rozbrzmiewa na całym korcie. Wstaje i nie myśląc nad tym co robię biegnę w stronę boxu dla bliskich. Po chwili rzucam się Michałowi na szyje. Wtulając się w jego ciało, śmieje mu się do ucha. Wygrałam. Tak po prostu wygrałam. 
Ceremonia dzieję się trochę jak przez mgłę. Na pierwszym miejscu staje Caroline Wozniacki, na drugim pokonana dziś przez Karole jak zwykłam ją nazywać Petra Kvitova, na trzecim ja. Tak po prostu ja. Brązowy talerz jak i medal połyskuje w świetle kolorowych reflektorów czuję się trochę jak gwiazda. Chichocze ze swojego porównania. Niesamowite. Tylko to nasuwa mi się na myśl. Brązowa medalistka Igrzysk Olimpijskich 2016. 

Na początku września wyjeżdża Michał wraz ze Zbyszkiem i Asią. I znów zostaje sama. Treningi i kolejne turnieje zasypują mój czas. W styczniu wygrywam swój pierwszy w życiu wymarzony Australian Open, a z Melbourne wracam brązowa niczym czekoladka czym rzucam się jeszcze bardziej w oczy w zimnym i zaśnieżonym Rzeszowie. Zima w tym roku nas nie rozpieszcza czym pieczętuje jeszcze moja zwichnięta kostka. "Michalina Zawadzka poślizgnęła się na lodzie" tak w lutym głosiły wszystkie nagłówki w gazetach. Na szczęście już w maju wygrywam kolejny z rzędu francuski turniej Rolanda Garrosa, na którym spotykam Norę która oficjalnie zostaje projektantką moich sukienek meczowych. Dzień przed wyjazdem na Wimbledon po pierwsze dowiaduje się że na 2 tygodnie przed weselem Bartmanów wyjeżdżam z Miśkiem na Jamajkę, a po drugie dostaje zaproszenie na ślub. Kogo ? Dagi i Powera. Śmiesznie, ale prawdziwe. W czerwcu pieczętuję moją wysoką formę jeszcze bardziej odskakując rywalkom w rankingu wygrywając Wimbledon. A po mimo paru spięć, kilku większych kłótni wciąż zachwycam się, wciąż na nowo poznaje Michała i z dnia na dzień kocham go coraz bardziej mimo iż dziś znam więcej jego zalet i wa niż jeszcze 5 lat temu. 
I nawet nie wiem, kiedy mija 11 miesięcy, a ja stoję wraz z Michałem na rzeszowskich lotnisku i oczekuję lotu do jamajskiego Kingston. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że w pewien sposób zawiesiłam bloga. Musiałam sobie coś ułożyć. Musiałam coś przemyśleć. Dowiedziałam się że mój chłopak przeprowadza się do Szwecji. Musiałam odciąć się od wszystkiego. Przepraszam.
1 miesiąc, 1 miesiąc na to aby się pożegnać,1 miesiąc aby bezustannie mówić sobie Kocham, 1 miesiąc aby się sobą nacieszyć,1 miesiąc na przeżycie każdej chwili razem, tylko 1 miesiąc 
 aby Cię przytulać, aby Cię całować. Tylko i wyłącznie jeden krótki miesiąc, 30 krótkich dni, które muszę nam wystarczyć.

sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział trzydziesty pierwszy


3 tygodnie później 

Żółto niebieska mikasa wpada w boisko amerykanów po zagrywce Piotrka Nowakowskiego. Czuję jak w oczach pulsują mi łzy, a policzki zmieniają barwę na czerwoną, zaciskam mocno kciuki, starając się zapanować nad przyśpieszonym oddechem. Słyszę jak obok mnie Asia piszczy cichutko z zachwytu. Spoglądam na twarze siatkarzy, badam każdy milimetr ich ciała, ich skupienie, uśmiechy, a jednocześnie chęć walki i wygranej. 
Michał marszczy brwi jednocześnie przegryzając wargę. Rozgląda się po hali, aż wzrokiem natrafia na moją twarz. Zaciskam zęby, unosząc w górę zaciśnięte kciuki. Czuję na szyi ciepły oddech Asi, kiedy Mikasa przelatuje nad siatką. Przyjęcie Lotmana, rozegranie, piłka szybuje, szybuje do Andersona. Spierdol to Matt ! Klnę w myślach na swojego amerykańskiego przyjaciela. Spieprz, tak jak potrafiłeś zepsuć nasz seks. Podskakuje wysoko, uderza z całej siły w piłkę. Blok, nasz blok spowalnia piłkę tak że znajduję się na naszej stronie. Przyjęcie Zatora, wystawa Łomacza na lewe skrzydło. Lewa noga, prawa noga, kurwa, lewa noga, podskok. Podskok. Uderza po prostej idealnie w róg boiska. Śmiech, pisk, wycie, krzyk. Łzy. Łzy niewyobrażalnego szczęście. Nie. Nie złoto, nie upragnione i wymarzone złoto. Ale brąz, brąz który dla tych, w których niezbyt wierzyli jest jak złoto. Podbiega do mnie wieszając mi się spoconym ciałem na ramionach, całuje mnie, a jego usta smakuję tak wspaniale. 
- Gratuluje ! - śmieję się, przytulając go do siebie z całej siły. 
- Jutro Ty ? 
- Jutro ja. - uśmiecham się do niego. Po chwili wciąga mnie na płytę boiska, śmiejąc się triumfalnie. 
To niesamowite. 
Cztery lata temu. Cztery lata temu płakałam, byłam wściekła, zwijałam się z wewnętrznego bólu. Bo każdy z nas ma jakąś ranę. Każdy z nas jest w pewien sposób skaleczony, zakażony, zostawiony na pożarcie czy przez życie czy przez drugiego człowieka. Każdy z nas chociaż raz nie mógł wytrzymać z bólu. Każdy z nas płakał w niebo głosy. Każdego z nas zjada frustracja, gniew, nienawiść, bo jest bezsilny w danej kwestii. Każdy z nas cierpi - jesteśmy ludźmi, tylko ludźmi. Nikim wyjątkowym. Nie liczy się że jestem rozpoznawalna, że można mnie znaleźć w każdym czasopiśmie. To nie jest ważne. Tak naprawdę jestem zwykłym, szarym człowiekiem, który kocha, nienawidzi i czuje. Każdy z nas czasem chce pozabijać cały świat, a najbardziej siebie. Ale są też takie momenty, że masz wrażenie że wszystko jest do Twojej dyspozycji, że niczemu nie ulegniesz, że nie liczy się ile masz za uszami, ale liczy się tu i teraz. A teraz jest cudownie. I czasem płacze. Z bezsilności, ze złości ze smutku, z nienawiści czy niewiedzy. Ale czasem też płaczę ze szczęścia. I dziś jest taki moment, bo osiągnęli to o czym marzyli. Chcieli być w tym miejscu. Może o dwa stopnie wyżej, ale od czegoś trzeba zacząć. 

 Dawno nie byłam tak szczęśliwa. Odkąd pamiętam kibicowałam siatkówce i zawsze marzyłam o takim widoku, który aktualnie maluje się przed moimi oczami. Niesamowici faceci na trzecim stopniu podium tuż za Brazylijczykami i Bułgarami. Z brązowymi medalami na szyi.
 Reszta wieczoru mija w szampańskich nastrojach. Chłopcy świętują do bardzo późnej godziny ja natomiast kładę się spać trochę po 24, gdyż następnego dnia o 15 mam swój mecz o trzecie miejsce. 
Budzi mnie dźwięk budzika - krowy. Ubieram na siebie spodenki i top i po 20 minutach wraz z trenerem ustawiam się na korcie. Ostatni trening przed meczem. Nie różni się niczym szczególnym  trening jak trening. Po nim natomiast krótka analiza, masaże i rozmowa z psychologiem. 
Kiedy zegarek pokazuje 12 wskakuje pod prysznic i zaczynam skupiać swój umysł, dążyć nim do perfekcyjnego przygotowania. Przed moimi oczami maluje się obrazek sprzed czterech lat. I. I ? I jestem wściekła, bo stać mnie na walkę o pierwsze miejsce, bo wiem że jestem do tego zdolna. A tymczasem będę toczyć bój o brąz. 
Gorąca woda toczy się po moim nagim ciele. Pobudza je do życia, utożsamia z otoczeniem, wpływa kojąca. Mobilizuje i relaksuje. Agrestowy zapach żelu pobudza moje nozdrza, piana z szamponu do włosów przenika do moich oczu wywołując nieprzyjemne szczypanie. Gorąca para identyfikuje się z moim rozgrzanym ze strachu ciałem. Szczęk otwieranych drzwi. 
- Miśka ? - przyjemny głos Michała wypełnia łazienkę. 
- Tak ?
- Adam mówił, że coś się dzieje. - urywa nasłuchując mojego przyśpieszonego oddechu. - Co jest ? - pyta siadając na klapie od toalety. Zakręcam wodę, wzdycham ciężko i sięgając po ręcznik przewracam oczyma. 
- Nic. - mówię ledwo słyszalnie wycierając ciało fioletowym, maminym ręcznikiem. 
- A tak naprawdę ? - przekrzywia głowę spoglądając na mnie. 
- Boję się że przegram. - spuszczam głową, zapinając stanik. - Już i tak zawiodłam. Stawiali mnie w roli faworyta do złota, byłam pewniakiem na Mistrzynie Olimpijską, a teraz mogę nawet nie stanąć na podium. - patrzę w Jego oczy. 
- Miśka. Powiedz dla kogo to robisz ? Dla redaktorów, dla kibiców, dla mnie, dla Zbyszka ? Nie, robisz to dla siebie. Bo masz takie ambicje, bo to są Twoje marzenia, bo walczyłaś o to wszystko od dzieciństwa. Kibicie i redaktorzy to tylko czasem przyjemny dodatek, który Cię wspiera i podtrzymuje w trudnych chwilach, ale to nie oni stoją na korcie tylko Ty. Nie możesz się przejmować tym, że ich zawiodłaś, bo jak kogoś zawiodłaś to tylko i wyłącznie siebie. Kochanie. - unosi mój podbródek  przetrzymując za ramiona, spogląda mi w oczy całując delikatnie w czubek nosa. - Jeśli nie wyjdzie dziś to wyjdzie za cztery lata. Spójrz na nas. Pamiętasz co było cztery lata temu ? Byliśmy najgorszymi osobami w Polsce, nienawidzono nas. Wieszano na nas psy. Ale nie poddaliśmy się wtedy, spieliśmy tyłki i w następnym roku zdobyliśmy złoto ME, a rok później srebro MŚ. A dziś jesteśmy tutaj. Z brązem, którego nie zamieniłbym na nic. Bo dla niektórych to może tylko brąz, ale dla nas ten brąz jest tyle wart co złoto. Jesteś najlepszą tenisistką na świecie, w światowym rankingu od dwóch lat jesteś pierwsza z przewagą 2 tysięcy punktów. Jesteś najlepsza. - potrząsa mną, całując moje czoło. - Dasz radę. - uśmiecham się delikatnie. 
- Przytul mnie. - obejmuje mnie silnymi ramionami szepcząc jak bardzo mnie kocha.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jestem ! :)
Podoba mi się ten rozdział ! Serio :D 
Nie wiem kiedy kolejny, ale niedługo. :P
Wiem, że jest w miarę krótki, ale to dlatego że nie chciałam żeby mecz Michaśki był w tym rozdziale :P

Włochy, Włochy, ja chce jeszcze raz <3
Już tęsknie.. ! 
Tęsknie za Włochami i za meczami. Nosz kurde... 


P.S
Asssk ! : http://ask.fm/IdaliaMakowska
Pytać, bo lubię odpowiadać :)

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział trzydziesty


Gorące powietrze uderza w moją twarz, klnę siarczyście pod nosem, potykając się o schodki wychodzące na płytę lotniska. Przegryzam wargę wsłuchując się w odgłos startujących jak i przylatujących samolotów. Czuję jak Michał łapie mnie za rękę co kwituje cichym chichotem. Całuje mnie we włosy. Czuję się genialnie. Muszę to bez wątpienia przyznać. 
- To co wracasz ze złotem ? - śmieje się Bartman. 
- Wrócę ze złotem jak wy wrócicie. - pokazuje mu język ciągnąc Michała za dłoń. Drugie już w moim życiu Igrzyska Olimpijskie. Drugie, ale zupełnie inne. Kręcę głową jak końcówka wiertarki przyglądając się każdej mijanej rzeczy.
- Kubiak ! Kubiak ! - krzyczy Krzysiek ciągnąc mnie za materiałową torbę. Odwracam się gwałtownie spoglądając to na niego to na moją torebkę. 
- No do Ciebie mówię Michalina !
- To jaki kurwa Kubiak ? - uderzam się z otwartej dłoni w czoło, przegryzając wargę. 
- Przyzwyczajaj się. - chichocze jak idiota irytując mnie jeszcze bardziej. 
- Dobra skończmy to, czego chcesz ? 
- Ładna bluzka. - puszcza mi jeden z tych irytujących uśmieszków, a ja z bezradności nad jego głupotą mam ochotę uciec gdzie pieprz rośnie, byleby tylko nie oglądać jego buźki. 
- Dzięki. - przekrzywiam głowę spoglądając na jego czerwony kaszkiet z kaczorem donaldem. 
- A ty co Sebie zabrałeś czape ? 
- Nie. - kręci głową uśmiechając się. 
- To ? 
- Przygotowuje się mentalnie. 
- Na ? - przewracam oczami. 
- Adoptujemy z Iwonką dziecko. - uśmiech wkrada się na moją twarz, puszczam z łoskotem torby i rzucam się reprezentacyjnemu fotografowi na szyję. 
- Gratuluję. - szepcze cicho, całując jego policzek. 
- Patrz to on ! - krzyczy rozradowany wyjmując czarnego samsunga na którym po chwili pokazuje mi ślicznego, niebieskookiego chłopca. 
Drogę z lotniska do wioski olimpijskiej pokonuje z Krzyśkiem na tyle autobusu co nie za bardzo podoba się Michałowi, rozmawiając o Jaśku, czyli chłopcu który przybędzie do domu byłego libero za niecałe trzy miesiące. 
Trochę po 15 dojeżdżamy do wioski, gdzie przydzielają nam małe apartamenty. Jak na złość okazuje się, że swój muszę dzielić z Angeliką. Zajebiście kurwa ! Irytuje mnie jej niedopieprzona morda. Zaczynam się rozpakowywać, kiedy drzwi do mieszkania otwierają się i do środka wpada Michał. 
- Idziemy na miasto coś zjeść i trochę pozwiedzać idziesz z nami? 
- Mam trening za dwie godziny. - kręcę głową, marszcząc brwi. 
- Nie może chociaż dzisiaj zrobić Ci wolnego? - pyta świdrując mnie tymi swoimi brązowymi ślepiami. 
- Idź poproś, a ja się przebiorę i wezmę prysznic. 
- Dobra ! - aż podskakuje z radości, po czym wybiega z piskiem na korytarz. Kręcę głową chichocząc cicho. 
- Kocha Cię. - Angela uśmiecha się, a moje oczy przypominają pięciozłotówki widząc jej przyjazny wyraz twarz. Kiwam jedynie głową po czym wchodzę do kabiny prysznicowej. Biorę szybki prysznic, ubieram się, włosy rozpuszczam, robię delikatny makijaż podkreślając usta czerwoną szminką i po 15 minutach słyszę jak drzwi do pokoju otwierają się. 
- Załatwione ! - Kubiak szczerze się do mnie, pożerając mnie wzrokiem. Narzucam na ramię torebkę i pociągając go za dłoń wychodzę przed olimpijski blok, gdzie spotykam Zbyszka, Jarskiego i Ignaczaka, który wciąż lata ze swoją kamerką. 
- Idziemy ? 
- Yhym. - mruczy Bartman. Po niecałych 30 minutach dochodzicie do małej knajpki na obrzeżach Rio, gdzie zamawiamy polecane przez kelnera dania, które okazuję się niesamowicie pyszne. Gadamy głównie o głupotach, o niczym szczególnym, ale i tak czuje się wśród nich cudownie. Kocham ich. Są moimi przyjaciółmi i wciąż mimo upływu 4 lat nie mogę uwierzyć, że mogę na nich liczyć i że to właśnie z nimi się przyjaźnie. Po posiłku wybieramy się na plaże. 
Gdzie Ignaczak wciąga Jarskiego do wody co niesamowicie śmieszy Kubiaka, jednak nie to jest głównym obiektem mojego wzorku. To Zbyszek. Jakiś taki spokojny, wycofany, smutny, zupełnie inny niż zwykle. Przystaje nad brzegiem przyglądając się chłopkom. Stoję ramie w ramie ze Zbyszkiem.
- Co jest ? - spoglądam na niego. 
- Nic. 
- Właśnie widzę. - przymrużam oczy. 
- Co jeśli znów zawiedziemy ? Co jeśli znów odpadniemy ? Liczy na nas cała Polska. - opiera głowę o moje ramie.
- Nie możesz tak myśleć. Presja jest wielka na mnie również. Ja też nie wiem co będzie. Możliwe, że odpadnę już na pierwszym meczu. Ale wierzę w swoje umiejętności w swój sztab, w siebie. I jestem pewna, że dam radę, tak samo jestem pewna, że wy dacie rade. Że ty dasz radę. Możliwe, że nie wygram, że wy nie wygracie, ale wiesz co ? Musisz dać z siebie wszystko, włożyć w to całe swoje serce żeby po zakończeniu Igrzysk nawet na 4 miejscu móc powiedzieć sobie, że zrobiłem wszystko co było w mojej mocy. - obejmuje go mocniej, słuchając jak miarowo oddycha. 
- Miśka nie wiem co bym bez Ciebie zrobił. - całuje mnie w czoło, a ja jedynie się uśmiecham. 
- A ja nie wiem co bym zrobiła bez Ciebie. - brazylijskie fale z łoskotem uderzają o brzeg, gorące słońce praży moje ciało, ciepłe ramie Zbyszka nadaje mi bezpieczeństwa, a miłość mojego życia uśmiechu na twarzy. Czuję się wspaniale. Czuję się w pewien sposób spełniona. 
- A wy co robicie ? - podbiega do nas roześmiany i mokry Michał. 
- Stoimy. - puszczam mu oczko uśmiechając się delikatnie. 
Przez najbliższą godzinę spacerujemy po plaży zostawiając gdzieniegdzie podpisy. Kiedy na zegarku widnieje godzina 18 przekraczamy próg mieszkań w wiosce olimpijskiej.
Wieczorem kończę rozpakowywanie, biorę prysznic, ubieram się w piżamę, rozmawiam na skypie z rodzicami, a potem z Asią i krótko po 21 zasypiam z myślą o kolejnych Igrzyskach Olimpijskich.

O poranku budzi mnie budzik wyjący na całe mieszkanie.Wyłączam go i najciszej jak umiem starając się nie obudzić mojej współlokatorki zbieram się na trening. Z torbą treningową przewieszoną przez ramie wsiadam do samochodu, którym wraz ze sztabem zmierzam w stronę kortów treningowych. Drogę umilamy sobie rozmową i udawaniu śpiewania brazylijskich hitów puszczanych w radiu. 
Pierwszy trening zawsze jest męczący i irytujący, bo nie znasz kortu, nawierzchni nie wiesz jak odbija się na niej piłeczka. Zawsze pierwszy trening jest najtrudniejszy. 
Po krótkiej rozgrzewce puszczamy z przyniesionej wierzy muzykę i zaczynamy mini mecz. Uwielbiam to robić. Uwielbiam, kiedy po moim zmęczonym ciele spływają pojedyncze słone krople potu, bo wtedy wiem, że daje z siebie maksimum. 
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Krótki i zły.. ;/ 


Wróciłam z Włoch wypoczęta, z nowymi pomysłami, opalona, szczęśliwa z nowo poznanymi osobami. 
I z chorą krtanią. :P 
Hahah, no cóż nie może być tylko dobrze :)
Nowy rozdział na 99% jeszcze w tym tygodniu. :) 
Epilog wymyślony w 100% ! Jestem z siebie dumna :D 

niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział dwudziesty dziewiąty


- No dobra dzieci, zaczynamy ! - krzyczy Adam wspinając się na krzesło sędziowskie.
Chwytam w dłonie czarną rakietę i przyglądam się ruchom Michała. Uśmiecham się odbijając piłeczką o kort. Wyginam się w łuk uderzając z całej siły w białą linię. 
- Nie powtórzysz tego ! - słyszę głos Michała. Zaciskam zęby i powtarzam tę czynność jeszcze trzy razy. 
- Serio ? - unoszę jedną brew podśmiewając się cicho. Kolejnego gema przegrywam, co Michał komentuje chytrym uśmiechem. Przy stanie 5:4 dla Kubiaka, jestem bardziej wpieniona niż przy jakimkolwiek meczu. 
- Jak myślisz to będzie ostatni gem tego seta ? - chichocze cicho, a mi skacze ciśnienie. 
- Pomarz sobie. - cedzę przez zęby. Staje za końcową linię i wpatruję się w zgrabne ruchy Michała. Odbija piłeczką o kort, a po chwili wygina się w łuk by po chwili z całej siły uderzyć piłeczkę w białą linię.
- As ! - krzyczy Adama. Zaciskam ze złości zęby, marszczę brew, chwytam mocniej rakietę i wpatrując się w jego ruchy, wyczekuje uderzenia. Pierwszy kozioł tuż przy siatce, biegnę, biegnę. Biały naciąg uderza w żółtą piłkę. Cofam się od siatki, kiedy Michał bierze zamach. Uderza nią tak, że leci wyżej od mojej głowy. Podskakuję, oddychając ciężko. Uderzam w nią z całej siły. Ku mojej uciesze wędruje w końcową linię. 
- 15:15 - wypuszczam z ulgą powietrze.

 Słońce puszcza swoje promyki na michałową twarz. Jego buzia wykrzywia się w niemałym grymasie. Zupełnie nie przypomina mojej. Usta rozciągnięte w półksiężyc oznaczają jedno. Wygrałam. Wygrałam mimo tiebreaku. Podchodzi do mnie i muska moje usta gratulując cicho, ale pośpiesznie. Po 10 minutach zostaje z Adamem, który wesołym głosem oznajmia, że przypuszcza iż znów wygram Igrzyska. Mój śmiech rozdziela spalski kort na dwie części. W mojej części, gdzie znajduje się Janowicz, mój trener, jego trener, nasze sztaby niebo jest wesołe. W drugiej części niebo jest ponoru, znajduje się tam Angelika. Wicemistrzyni Wimbledonu 2016 i pretendentka do złota Olimpijskiego. A chyba ją pojebało ! Zaciskam zęby spoglądając na jej spoconą po treningu twarz. Wystawiam fakera i widzę, że zauważa go jedynie ona. Uśmiecham się chytrze, łapie w dłonie czarną tenisową torbę Wilsona i szybkim krokiem zmierzam do pokoju. Rzucam sportowe rzeczy na łóżko i wchodzę pod prysznic. 
Gorące krople wody mieszają się z arbuzowym żelem pod prysznic spływającym po moim ciele. Uśmiecham się, kiedy słyszę pojedyncze słowa piosenki tak bardzo przypominającej mi dzieciństwo dochodzące z pokoju Kurka i Jarosza. 
Wmasowuje w skórę głowy cytrusowy szampon do włosów przymykając delikatnie oczy. Słowa wokalisty happysad przyjemnie łaskoczą mój słuch. Nagle pod prysznicem przechodzi nie przyjemny, zimny wiatr, otwieram przerażona gwałtownie oczy.
- Michał ? - zaczynam chichotać widząc go w całej okazałości. 
- Czego nie zamykasz drzwi do pokoju ? - szepcze tak seksownie muskając mój obojczyk. Syczę cicho z przyjemności jaką wywołuje u mnie jego dotyk. Obejmuje jego nagie ciało ramionami, kiedy językiem wędruje po mojej szyi. Odginam delikatnie głowę w tył poddając się całkowicie tej przyjemności.
- Masz trening za godzinę, nie możemy. - szepcze z trudem powstrzymując podniecony głos. 

- Jeden raz nie zaszkodzi. - przegryza płatek mojego ucha, zaczynając wędrówkę dłoni w okolice miejsc intymnych. Wzdycham, kiedy językiem zatacza kręgi wokół moich sutków. Zakręca jedną ręką gorącą wodę, by po chwili przenieść ją na moje plecy, na których wykonuje niezidentyfikowane ruchy. 
- Michaś, nie będziesz w stanie się ruszyć na treningu. 
- Cicho. - zamyka moje usta namiętnym pocałunkiem. Rozchylam delikatnie buzie z przyjemności jaką wykonuje palcem w okolicach mojej łechtaczki. Szybo to wychwytuje i wsadza w moje usta swój język, który po chwili toczy walkę z moim. Przypiera moje ciało do lodowatych płytek sycząc, kiedy ocieram się spragnionym ciałem o jego penisa. Nawet nie wiem kiedy energicznym ruchem wchodzi we mnie. Delikatnie, powoli jakby w ten sposób nadając tej sytuacji romantyzmu porusza biodrami. Wywołując u mnie jak i u siebie ciche jęki, powoli przeistaczające się w głośne krzyki, przerywane lub uciszane namiętnymi pocałunkami. Kiedy czuję ciepłą ciesz w swoim wnętrzu szepcze w moje ucho ciche, pełne uczucia "kocham Cię" mam wrażenie, że jestem najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. 
Równo o 12:30 w pośpiechu wychodzi z pokoju i udaje się na sale na trening. Ja natomiast suszę włosy i rozpuszczam je na ramiona, przeciągam po rzęsach delikatnie tuszem, ciało spryskuje wiśniową mgiełką, ubieram się w coś bardziej prywatnego, ponieważ zdecydowanie mam już dość ciągłego chodzenia w dresach. Po czym schodzę po spalskich schodach, a swoje kroki kieruje na salę, na której aktualnie trenują siatkarze. 
Siadam na ławce koło boiska i wpatruję się naszych graczy. Igła kręci się koło boiska ze śmiechem kamerując siatkarzy. Krzysiek od czterech lat nie zmienił się praktycznie w ogóle, może jedynie w tym że dziś nie jest reprezentantem polski, a byłym reprezentantem polski i dzisiejszym kamerzystą, człowiek psychologiem, fotografem i największym kabareciarzem polskiej kadry. Czasem można go zobaczyć trenującego z chłopakami, ale tę czynność zostawia raczej Resovii, w której wciąż pełni pierwsze skrzypce. 
W kadrze od czterech lat nastąpiło jeszcze parę zmian, ale nie są one aż tak drastyczne i aż tak widoczne jak ta z Krzyśkiem. No może warto jeszcze dodać, że od pół roku oprócz Anastasiego i Gardiniego na ławce trenerskiej zasiada jeszcze jeden człowiek, Osoba, która po owych dwóch włochach przejmie naszą kadrę. Łukasz Żygadło, Ziomek. 
Wpatruję się w poczytania Łomacza, który próbuje ściągnąć spodenki treningowe Kosokowi, kiedy po sali roznosi się krzyk Andreai. 
- Kubiak ruszasz się i skaczesz, jakbyś co najmniej przeżył dzisiaj dwa orgazmy. - widzę jak twarz Michała przybiera purpurowego koloru, a ja po drodze ucieczki potykam się o butelkę wody i z ogromnym łoskotem upadam na parkiet. Całą halę wypełnia salwa śmiechu, nawet nie orientuje się kiedy zostajemy przywołani na pogawędkę do trzeciego trenera naszej reprezentacji, Łukasza. 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Elo !
Idala zostawiła mnie i was. A mi kazała dodać ten oto rozdział na górze. Czytałem go i nie sądziłem  że mam tak zboczoną dziewczynę. A wstydź się Idaluś.. <3
A tak w ogóle to cześć jestem Patryk ;) 
I w zasadzie nie wiem co pisać, chociaż znając ją oberwie mi się za to bo kazała chociaż parę zdań wykminić. No ale w porównaniu do niej jestem głupszy. ;p 
Tak podlizuje Ci się bo wiem że to przeczytasz. 
No i nie wiem co ten jeszcze. Więc może powiem żebyście komentowali to ten głupek, który mnie zostawił i pojechał do Włoch się ucieszy. 
I teraz to już serio tyle. :P 
Siema !
A no i Idaluś przepraszam, jeżeli po tym czymś na górze spadnie Ci oglądalność.. ;(