czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział trzydziesty


Gorące powietrze uderza w moją twarz, klnę siarczyście pod nosem, potykając się o schodki wychodzące na płytę lotniska. Przegryzam wargę wsłuchując się w odgłos startujących jak i przylatujących samolotów. Czuję jak Michał łapie mnie za rękę co kwituje cichym chichotem. Całuje mnie we włosy. Czuję się genialnie. Muszę to bez wątpienia przyznać. 
- To co wracasz ze złotem ? - śmieje się Bartman. 
- Wrócę ze złotem jak wy wrócicie. - pokazuje mu język ciągnąc Michała za dłoń. Drugie już w moim życiu Igrzyska Olimpijskie. Drugie, ale zupełnie inne. Kręcę głową jak końcówka wiertarki przyglądając się każdej mijanej rzeczy.
- Kubiak ! Kubiak ! - krzyczy Krzysiek ciągnąc mnie za materiałową torbę. Odwracam się gwałtownie spoglądając to na niego to na moją torebkę. 
- No do Ciebie mówię Michalina !
- To jaki kurwa Kubiak ? - uderzam się z otwartej dłoni w czoło, przegryzając wargę. 
- Przyzwyczajaj się. - chichocze jak idiota irytując mnie jeszcze bardziej. 
- Dobra skończmy to, czego chcesz ? 
- Ładna bluzka. - puszcza mi jeden z tych irytujących uśmieszków, a ja z bezradności nad jego głupotą mam ochotę uciec gdzie pieprz rośnie, byleby tylko nie oglądać jego buźki. 
- Dzięki. - przekrzywiam głowę spoglądając na jego czerwony kaszkiet z kaczorem donaldem. 
- A ty co Sebie zabrałeś czape ? 
- Nie. - kręci głową uśmiechając się. 
- To ? 
- Przygotowuje się mentalnie. 
- Na ? - przewracam oczami. 
- Adoptujemy z Iwonką dziecko. - uśmiech wkrada się na moją twarz, puszczam z łoskotem torby i rzucam się reprezentacyjnemu fotografowi na szyję. 
- Gratuluję. - szepcze cicho, całując jego policzek. 
- Patrz to on ! - krzyczy rozradowany wyjmując czarnego samsunga na którym po chwili pokazuje mi ślicznego, niebieskookiego chłopca. 
Drogę z lotniska do wioski olimpijskiej pokonuje z Krzyśkiem na tyle autobusu co nie za bardzo podoba się Michałowi, rozmawiając o Jaśku, czyli chłopcu który przybędzie do domu byłego libero za niecałe trzy miesiące. 
Trochę po 15 dojeżdżamy do wioski, gdzie przydzielają nam małe apartamenty. Jak na złość okazuje się, że swój muszę dzielić z Angeliką. Zajebiście kurwa ! Irytuje mnie jej niedopieprzona morda. Zaczynam się rozpakowywać, kiedy drzwi do mieszkania otwierają się i do środka wpada Michał. 
- Idziemy na miasto coś zjeść i trochę pozwiedzać idziesz z nami? 
- Mam trening za dwie godziny. - kręcę głową, marszcząc brwi. 
- Nie może chociaż dzisiaj zrobić Ci wolnego? - pyta świdrując mnie tymi swoimi brązowymi ślepiami. 
- Idź poproś, a ja się przebiorę i wezmę prysznic. 
- Dobra ! - aż podskakuje z radości, po czym wybiega z piskiem na korytarz. Kręcę głową chichocząc cicho. 
- Kocha Cię. - Angela uśmiecha się, a moje oczy przypominają pięciozłotówki widząc jej przyjazny wyraz twarz. Kiwam jedynie głową po czym wchodzę do kabiny prysznicowej. Biorę szybki prysznic, ubieram się, włosy rozpuszczam, robię delikatny makijaż podkreślając usta czerwoną szminką i po 15 minutach słyszę jak drzwi do pokoju otwierają się. 
- Załatwione ! - Kubiak szczerze się do mnie, pożerając mnie wzrokiem. Narzucam na ramię torebkę i pociągając go za dłoń wychodzę przed olimpijski blok, gdzie spotykam Zbyszka, Jarskiego i Ignaczaka, który wciąż lata ze swoją kamerką. 
- Idziemy ? 
- Yhym. - mruczy Bartman. Po niecałych 30 minutach dochodzicie do małej knajpki na obrzeżach Rio, gdzie zamawiamy polecane przez kelnera dania, które okazuję się niesamowicie pyszne. Gadamy głównie o głupotach, o niczym szczególnym, ale i tak czuje się wśród nich cudownie. Kocham ich. Są moimi przyjaciółmi i wciąż mimo upływu 4 lat nie mogę uwierzyć, że mogę na nich liczyć i że to właśnie z nimi się przyjaźnie. Po posiłku wybieramy się na plaże. 
Gdzie Ignaczak wciąga Jarskiego do wody co niesamowicie śmieszy Kubiaka, jednak nie to jest głównym obiektem mojego wzorku. To Zbyszek. Jakiś taki spokojny, wycofany, smutny, zupełnie inny niż zwykle. Przystaje nad brzegiem przyglądając się chłopkom. Stoję ramie w ramie ze Zbyszkiem.
- Co jest ? - spoglądam na niego. 
- Nic. 
- Właśnie widzę. - przymrużam oczy. 
- Co jeśli znów zawiedziemy ? Co jeśli znów odpadniemy ? Liczy na nas cała Polska. - opiera głowę o moje ramie.
- Nie możesz tak myśleć. Presja jest wielka na mnie również. Ja też nie wiem co będzie. Możliwe, że odpadnę już na pierwszym meczu. Ale wierzę w swoje umiejętności w swój sztab, w siebie. I jestem pewna, że dam radę, tak samo jestem pewna, że wy dacie rade. Że ty dasz radę. Możliwe, że nie wygram, że wy nie wygracie, ale wiesz co ? Musisz dać z siebie wszystko, włożyć w to całe swoje serce żeby po zakończeniu Igrzysk nawet na 4 miejscu móc powiedzieć sobie, że zrobiłem wszystko co było w mojej mocy. - obejmuje go mocniej, słuchając jak miarowo oddycha. 
- Miśka nie wiem co bym bez Ciebie zrobił. - całuje mnie w czoło, a ja jedynie się uśmiecham. 
- A ja nie wiem co bym zrobiła bez Ciebie. - brazylijskie fale z łoskotem uderzają o brzeg, gorące słońce praży moje ciało, ciepłe ramie Zbyszka nadaje mi bezpieczeństwa, a miłość mojego życia uśmiechu na twarzy. Czuję się wspaniale. Czuję się w pewien sposób spełniona. 
- A wy co robicie ? - podbiega do nas roześmiany i mokry Michał. 
- Stoimy. - puszczam mu oczko uśmiechając się delikatnie. 
Przez najbliższą godzinę spacerujemy po plaży zostawiając gdzieniegdzie podpisy. Kiedy na zegarku widnieje godzina 18 przekraczamy próg mieszkań w wiosce olimpijskiej.
Wieczorem kończę rozpakowywanie, biorę prysznic, ubieram się w piżamę, rozmawiam na skypie z rodzicami, a potem z Asią i krótko po 21 zasypiam z myślą o kolejnych Igrzyskach Olimpijskich.

O poranku budzi mnie budzik wyjący na całe mieszkanie.Wyłączam go i najciszej jak umiem starając się nie obudzić mojej współlokatorki zbieram się na trening. Z torbą treningową przewieszoną przez ramie wsiadam do samochodu, którym wraz ze sztabem zmierzam w stronę kortów treningowych. Drogę umilamy sobie rozmową i udawaniu śpiewania brazylijskich hitów puszczanych w radiu. 
Pierwszy trening zawsze jest męczący i irytujący, bo nie znasz kortu, nawierzchni nie wiesz jak odbija się na niej piłeczka. Zawsze pierwszy trening jest najtrudniejszy. 
Po krótkiej rozgrzewce puszczamy z przyniesionej wierzy muzykę i zaczynamy mini mecz. Uwielbiam to robić. Uwielbiam, kiedy po moim zmęczonym ciele spływają pojedyncze słone krople potu, bo wtedy wiem, że daje z siebie maksimum. 
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Krótki i zły.. ;/ 


Wróciłam z Włoch wypoczęta, z nowymi pomysłami, opalona, szczęśliwa z nowo poznanymi osobami. 
I z chorą krtanią. :P 
Hahah, no cóż nie może być tylko dobrze :)
Nowy rozdział na 99% jeszcze w tym tygodniu. :) 
Epilog wymyślony w 100% ! Jestem z siebie dumna :D 

5 komentarzy:

  1. Czekam z niecierpliwością na koleny. ; * Bardzo lubie czytać twoje opowiadanie. :**

    w między czasie zapraszam do siebie. :) dzisiaj dodany świeżak . :)

    http://marzenia-sa-po-to-by-je-spelniac.blogspot.com/

    *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zły? chyba Ty :*
    Epilog, serio? Już? :x
    Bardzo bardzo lubię jak dodajesz coś nowego, wiesz? :p
    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, hej. Zapraszam cię do siebie na bloga http://milosc-boisko-przeznaczenie.blogspot.com/, gdzie w zakładce Nominację, znajdziesz nominację do nagrody The Versatile Blogger.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ee! Co to za przytulanie Bartmana? Żartujee! Sama bym się przytuliła ;) Do Michasi oczywiście :D
    Też bym się bała, że zawiodę.... Na ale taki urok sportu!
    Włochy uwielbiam, uwielbiam te wszystkie małe uliczki... A teraz największy bajer: nigdy nie byłam w najsłynniejszych miastach. Zawsze zatrzymuję się w tych małych wioskach!
    Gdzie epilog? Rozumiem, że pisałaś epilog na bloga jakiejś koleżanki!
    To, że jestem ciekawa o to, co się działo w prologu nie oznacza, że chcę epilog!


    PS. Znowu jestem lata świetlne po udostępnieniach rozdziałów...
    MW.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zły, serio? xd Jest zajebisty jak reszta. Mowisz, ze we Włoszech ładnie? To dobrze bo 23 jadę tam z ciocią. Czekam na więcej ;>
    Violka ;**

    OdpowiedzUsuń