Kolejne skrzypnięcie Andersowego łóżka, kolejny przeciągły jęk i krzyk. Kolejna kropla słonego potu spadająca z czoła, kolejny pocałunek, kolejny mokry ślad na moich piersiach.
- Matt ?
- Hym ? - mruczy mi do ucha podnieconym głosem.
- To już trwa miesiąc. - opadam obok, zmęczona jak gdybym przebiegła co najmniej maraton.
- A źle Ci ? - mruży seksownie oczy.
- Przecież wiesz, że nie, ale..
- Jak nie jest Ci źle to nie narzekaj. - śmieję się, po czym zostawia na moich piersiach kolejny soczysty pocałunek.
- Daj mi laptopa ! - wyrywam się nagle.
- Po co ?
- Resovia dzisiaj grała mecz idioto.
- A no, a no ! - piszczy jak baba, po czym podaje mi czarnego samsunga.
Po chwili włączam jedną ze sportowych stron.
- Wygrali ! Wygrali ! - śmieję się, ale moje mina rzednie, kiedy natrafiam na zdjęcie, które przyprawia mnie o szybsze bicie serca. Przegryzam wargę, przymykam powieki, wycieram spocone dłonie o szybko zarzuconą Mattową koszulkę.
Nagle czuję ciepłe, delikatne ręce Amerykanina, które szczelnie mnie opatulają.
- Kochasz go prawda ? - spogląda na włączone zdjęcie Michała.
Nawet nie wiem co odpowiedzieć. Przekręcam się, po czym, wtulam twarz w tors Andersona zostawiając na jego koszulce mokre od łez plamki.
- Nawet za bardzo go nie znam.
- Mnie też za bardzo nie znasz. - śmieję się rozweselająco.
- Ale to co innego.
- Wiem, wiem Miśku. - przytula mnie jeszcze mocniej. Wciągam zapach jego perfum, które tak uwielbiam.
- Masz wino ? - spoglądam na niego.
- Nie wierzę, że mówi to Michalina Zawadzka. - śmieję się podchodząc do barku, z którego po chwili wyjmuję krwistoczerwone wino.
Siada obok mnie i nalewa do lampek czerwony trunek, który po chwili ląduję w moich ustach. Krzywię się na sam smak cierpkiego alkoholu.
- No widać, że rzadko pijesz. - śmieję się perliście.
- Jestem sportowcem. - pokazuję mu język, po czym nalewam kolejną porcję wina.
- Skończyło się. - robię smutną minkę, przechylając pustą butelkę trunku.
- Co ty nie powiesz. - śmieję się potykając się o kapcie.
- Eeej ! Gdzie idziesz ? - wybrzuszam wargi. - Nie zostawiaj mnie !
- Mam wódkę w lodówce, a ty jesteś Polką, więc..
- Więc dawaj ! - przerywam mu śmiejąc się.
- Wciągnę Cię jeszcze w alkoholizm. - patrzy niedowierzając, kiedy wyrywam mu z dłoni zimną, przezroczystą, polską butelkę.
- Pieprzyć to ! - śmieję się pokazując mu język.
- Kochanie obudź się. - szturcha mnie lekko amerykański gracz.
- Ale mnie głowa napierdala. - jęczę.
- A może po angielsku, bo na razie to tylko napierdala zrozumiałem. - śmieję się, zostawiając na moim policzku czekoladowy od naleśników pocałunek.
- Która godzina ? - krzyczę jak oparzona nadal czując irytujący ból.
- Po 10.
- I mówisz to takim spokojnym głosem ? Za pół godziny zaczynam lekcje. - krzyczę na niego, wciągając na ciało króciutką, czarną sukieneczkę, którą kazał mi założyć poprzedniego wieczoru mówiąc, że wyglądam w niej seksownie.
Zapominając o rozrywającym bólu w pośpiechu wsiadam na zakupiony parę dni temu rower i jak idiotka w czarnej mini rowerem przedzieram się przez listopadowy śnieg. Klnę siarczyście pod nosem, kiedy do czarnych, krótkich kozaków wdziera się śnieg.
W pośpiechu biorę prysznic, ubieram się, łykam dwie pastylki przeciwbólowe, przegryzam po drodze batona popijając kawą. I krótko po 11 spóźniona niecałą godzinę szamocząc się z książkami wbiegam do sali, kulturalnie przepraszam i zasiadam na wolnym miejscu.
Kolejne pięć godzin w szkole mijają w zbyt wolnym tempie. Za spóźnienie wpisane w dzienniku jestem pytana prawie na każdej lekcji i prawie na każdej lekcji wściekła siadam z kolejną dwóją w dzienniczku.
Koło 18 docieram do Uniwersyteckiego kortu, gdzie pozostaje przez 4 godziny, chociaż trening trwa jedynie dwie to moja silna wola i zaparcie przezwycięża zmęczenie całym dniem. Krótko po 22 wskakuję pod prysznic przy korcie. Na moje ciało spadają gorące krople wody, które idealnie masują moje obolałe mięśnie. Mam dość. Mam cholernie dość tego wszystkiego Nienawidzę takich dni jak te, nienawidzę tych dni, w których tak bardzo brakuję mi przyjaciół. Nie cierpię tych dni, kiedy czuję się samotna i tak cholernie tęsknie za Polską. Za krajem, za Wisłokiem, za kochanym Podpromiem, za często wkurwiającym trenerem, za Zbyszkiem, za Asią, za rodziną, za kochanym pasiakiem, za Michałem. Tak za Kubiakiem, za tym brązowookim gnojkiem, który nie potrzebnie swoimi pocałunkami zawrócił mi w głowie. Zamącił mi w umyśle, który i tak jest już skomplikowany. W tym momencie wiem, że tylko jedna rzecz, tylko jedno miejsce i tylko jedna osoba może mnie uratować.
Ubieram się, narzucam na siebie czarny płaszcz, pryskam perfumami i wyciągam kochany telefonik.
- Gnojek wiem, że to dla mnie zrobisz, więc skmiń koc, wino i chodź na halę Chicago Eye. - mówię do telefonu, po czym bez żadnej odpowiedzi się rozłączam. Niecałe 20 minut później docieram na siatkarską halę, wchodzę bocznym wejściem i widzę Matta krzątającego się po hali.
- Podaj piłkę ! - krzyczę do niego. Po chwili w dłonie dostaje żółto-niebieską mikasę. Wściekła całym dniem wbijam w nią żółciutkie paznokcie i po chwili podziwiania jak to one pięknie komponują się z piłką mocno ją uderzam wyrzucają z siebie całą złość.
- Misiek co jest ? - pyta spoglądając na mnie, kiedy siadam na brązowym kocu.
- Najpierw wino ! - zastrzegam go kiwając wskazującym palcem. Po krótkiej chwili dostaje to czego chciałam, zanurzam usta w czerwonej cieczy i jak z procy zaczynam wygłaszać swój monolog.
- Jebie się Matt, jebie. Kurwa, wszystko mnie boli, dostałam trzy dwóje i jedna piątkę, a po za tym tęsknie, tak cholernie tęsknie.
- Za Michałem ?
- Też. - mruczę wkurzona, że tak szybko mnie rozpracował.
- Więc jak Ci pomóc ? - przymruża oczy.
- Jesteś ty, jest hala i .. - uśmiecham się. I długo czekać nie muszę, bo Amerykanin gwałtownie wpija się w moje wargi.
Po chwili odsuwam go od siebie. Wciąż patrzę na niego pytająco, ale nic nie mówię, odsuwam koc. Chcę nasycić wzrok jego zmysłowością. Powoli, bardzo powoli, jakbym była porcelanową figurką dotyka moich policzków, ust, podąża palcem po szyi, przez płaski brzuch i zatrzymuję się w okolicy miejsc intymnych. Czuję jego ciepły, kojący oddech na szyi. To dziwne uczucie. Czuję się tak bezpiecznie. Mamy za sobą tyle doświadczeń. Tyle nocy i dni także, podczas których próbowaliśmy wszystkiego. PRAWIE wszystkiego. Seks.. Seks był zawsze namiętny, ostry, pełen balansowania na granicy bólu i przyjemności. Ale poza seksem nic. Czarna dziura. Zero uczuć, zero miłości.
Kolejny raz całuje mnie zachłannie, czuje słodki smak wina. Wiem, że staję się dla niego zabawką przedmiotem do zaspokojenie czegoś, ale nie przeszkadza mi to, bo i ja go wykorzystuję. I nawet przestało boleć i dokuczać to, że stałam się dla niego jak i dla siebie rasową dziwką, których zawsze się brzydziłam.
Powędrował palcem w dół. Czuję gwałtowny ruch i energiczne poruszanie palcami. To sprawia mi coraz większy ból, Jęczę cicho, a on ciągle traktuję mnie jak zabawkę. Odrywa palce i patrzy z satysfakcją. Podnieca go to, ale nie na tyle, żeby dziś odpuścić. Przerwał. Nie musiał nic więcej mówić. Nie lubię tego, wręcz nienawidzę brać do ust, ale on każe mi, on nauczył mnie że będę to robiła. I chociaż się brzydzę to nie sprzeciwiam się jakbym zrobiła to jeszcze parę miesięcy temu. Po krótkiej chwili widzę na jego twarzy niebywałe podniecenie i gdzieniegdzie kropelki potu. Gwałtownie odrywa go od moich ust i niczym rasowy jeździec wchodzi we mnie, energicznie, bez uczuć i harmonii. Czuję się jak dziwka, ale w tym momencie chuj mnie to obchodzi.
Kolejny soczysty całus na pokaz, kolejny łobuzerski uśmiech do aparatu.
- Uwielbiam się tak bawić. - szepcze mi do ucha i doskonale wie, że tym seksownym głosem doprowadza mnie do białej gorączki.
- Pasażerowie lotu Chicago - Rzeszów proszenie do odprawy. - słyszę skrzeczący głos kobiety w głośniku. Zostawiam kolejny mokry ślad na policzku Amerykanina, kolejny raz drażnię językiem podniebienie i wiem, że znów w którejś z gazet ukarze się artykuł o nowej parze. Ale wali mnie to.
Łapię walizki i kręcąc tyłkiem ostatni raz spoglądam na twarz bruneta, a potem na czasopismo z nagłówkiem : Michalina Zawadzka i Matt Anderson jako nowa gorąca para.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hahahah. Przepraszam nie mogłam się powstrzymać.
Przepraszam za ten rozdział, bo to trochę takie huju muju, ale o to chodziło :)
Nie będę się dzisiaj rozpisywać, bo spać już mi się chce :P
O nowym mistrzu i o karuzeli transferowej pod kolejnym postem :P
Dobranoc :)
P.S
Fabien kochana ! Dziękuję Ci za pomoc w tym rozdziale no i to Tobie go dedykuję Bez Ciebie by nie powstał, więc jeszcze raz DZIĘKUJĘ. :*
- Przecież wiesz, że nie, ale..
- Jak nie jest Ci źle to nie narzekaj. - śmieję się, po czym zostawia na moich piersiach kolejny soczysty pocałunek.
- Daj mi laptopa ! - wyrywam się nagle.
- Po co ?
- Resovia dzisiaj grała mecz idioto.
- A no, a no ! - piszczy jak baba, po czym podaje mi czarnego samsunga.
Po chwili włączam jedną ze sportowych stron.
- Wygrali ! Wygrali ! - śmieję się, ale moje mina rzednie, kiedy natrafiam na zdjęcie, które przyprawia mnie o szybsze bicie serca. Przegryzam wargę, przymykam powieki, wycieram spocone dłonie o szybko zarzuconą Mattową koszulkę.
Nagle czuję ciepłe, delikatne ręce Amerykanina, które szczelnie mnie opatulają.
- Kochasz go prawda ? - spogląda na włączone zdjęcie Michała.
Nawet nie wiem co odpowiedzieć. Przekręcam się, po czym, wtulam twarz w tors Andersona zostawiając na jego koszulce mokre od łez plamki.
- Nawet za bardzo go nie znam.
- Mnie też za bardzo nie znasz. - śmieję się rozweselająco.
- Ale to co innego.
- Wiem, wiem Miśku. - przytula mnie jeszcze mocniej. Wciągam zapach jego perfum, które tak uwielbiam.
- Masz wino ? - spoglądam na niego.
- Nie wierzę, że mówi to Michalina Zawadzka. - śmieję się podchodząc do barku, z którego po chwili wyjmuję krwistoczerwone wino.
Siada obok mnie i nalewa do lampek czerwony trunek, który po chwili ląduję w moich ustach. Krzywię się na sam smak cierpkiego alkoholu.
- No widać, że rzadko pijesz. - śmieję się perliście.
- Jestem sportowcem. - pokazuję mu język, po czym nalewam kolejną porcję wina.
- Skończyło się. - robię smutną minkę, przechylając pustą butelkę trunku.
- Co ty nie powiesz. - śmieję się potykając się o kapcie.
- Eeej ! Gdzie idziesz ? - wybrzuszam wargi. - Nie zostawiaj mnie !
- Mam wódkę w lodówce, a ty jesteś Polką, więc..
- Więc dawaj ! - przerywam mu śmiejąc się.
- Wciągnę Cię jeszcze w alkoholizm. - patrzy niedowierzając, kiedy wyrywam mu z dłoni zimną, przezroczystą, polską butelkę.
- Pieprzyć to ! - śmieję się pokazując mu język.
- Kochanie obudź się. - szturcha mnie lekko amerykański gracz.
- Ale mnie głowa napierdala. - jęczę.
- A może po angielsku, bo na razie to tylko napierdala zrozumiałem. - śmieję się, zostawiając na moim policzku czekoladowy od naleśników pocałunek.
- Która godzina ? - krzyczę jak oparzona nadal czując irytujący ból.
- Po 10.
- I mówisz to takim spokojnym głosem ? Za pół godziny zaczynam lekcje. - krzyczę na niego, wciągając na ciało króciutką, czarną sukieneczkę, którą kazał mi założyć poprzedniego wieczoru mówiąc, że wyglądam w niej seksownie.
Zapominając o rozrywającym bólu w pośpiechu wsiadam na zakupiony parę dni temu rower i jak idiotka w czarnej mini rowerem przedzieram się przez listopadowy śnieg. Klnę siarczyście pod nosem, kiedy do czarnych, krótkich kozaków wdziera się śnieg.
W pośpiechu biorę prysznic, ubieram się, łykam dwie pastylki przeciwbólowe, przegryzam po drodze batona popijając kawą. I krótko po 11 spóźniona niecałą godzinę szamocząc się z książkami wbiegam do sali, kulturalnie przepraszam i zasiadam na wolnym miejscu.
Kolejne pięć godzin w szkole mijają w zbyt wolnym tempie. Za spóźnienie wpisane w dzienniku jestem pytana prawie na każdej lekcji i prawie na każdej lekcji wściekła siadam z kolejną dwóją w dzienniczku.
Koło 18 docieram do Uniwersyteckiego kortu, gdzie pozostaje przez 4 godziny, chociaż trening trwa jedynie dwie to moja silna wola i zaparcie przezwycięża zmęczenie całym dniem. Krótko po 22 wskakuję pod prysznic przy korcie. Na moje ciało spadają gorące krople wody, które idealnie masują moje obolałe mięśnie. Mam dość. Mam cholernie dość tego wszystkiego Nienawidzę takich dni jak te, nienawidzę tych dni, w których tak bardzo brakuję mi przyjaciół. Nie cierpię tych dni, kiedy czuję się samotna i tak cholernie tęsknie za Polską. Za krajem, za Wisłokiem, za kochanym Podpromiem, za często wkurwiającym trenerem, za Zbyszkiem, za Asią, za rodziną, za kochanym pasiakiem, za Michałem. Tak za Kubiakiem, za tym brązowookim gnojkiem, który nie potrzebnie swoimi pocałunkami zawrócił mi w głowie. Zamącił mi w umyśle, który i tak jest już skomplikowany. W tym momencie wiem, że tylko jedna rzecz, tylko jedno miejsce i tylko jedna osoba może mnie uratować.
Ubieram się, narzucam na siebie czarny płaszcz, pryskam perfumami i wyciągam kochany telefonik.
- Gnojek wiem, że to dla mnie zrobisz, więc skmiń koc, wino i chodź na halę Chicago Eye. - mówię do telefonu, po czym bez żadnej odpowiedzi się rozłączam. Niecałe 20 minut później docieram na siatkarską halę, wchodzę bocznym wejściem i widzę Matta krzątającego się po hali.
- Podaj piłkę ! - krzyczę do niego. Po chwili w dłonie dostaje żółto-niebieską mikasę. Wściekła całym dniem wbijam w nią żółciutkie paznokcie i po chwili podziwiania jak to one pięknie komponują się z piłką mocno ją uderzam wyrzucają z siebie całą złość.
- Misiek co jest ? - pyta spoglądając na mnie, kiedy siadam na brązowym kocu.
- Najpierw wino ! - zastrzegam go kiwając wskazującym palcem. Po krótkiej chwili dostaje to czego chciałam, zanurzam usta w czerwonej cieczy i jak z procy zaczynam wygłaszać swój monolog.
- Jebie się Matt, jebie. Kurwa, wszystko mnie boli, dostałam trzy dwóje i jedna piątkę, a po za tym tęsknie, tak cholernie tęsknie.
- Za Michałem ?
- Też. - mruczę wkurzona, że tak szybko mnie rozpracował.
- Więc jak Ci pomóc ? - przymruża oczy.
- Jesteś ty, jest hala i .. - uśmiecham się. I długo czekać nie muszę, bo Amerykanin gwałtownie wpija się w moje wargi.
Po chwili odsuwam go od siebie. Wciąż patrzę na niego pytająco, ale nic nie mówię, odsuwam koc. Chcę nasycić wzrok jego zmysłowością. Powoli, bardzo powoli, jakbym była porcelanową figurką dotyka moich policzków, ust, podąża palcem po szyi, przez płaski brzuch i zatrzymuję się w okolicy miejsc intymnych. Czuję jego ciepły, kojący oddech na szyi. To dziwne uczucie. Czuję się tak bezpiecznie. Mamy za sobą tyle doświadczeń. Tyle nocy i dni także, podczas których próbowaliśmy wszystkiego. PRAWIE wszystkiego. Seks.. Seks był zawsze namiętny, ostry, pełen balansowania na granicy bólu i przyjemności. Ale poza seksem nic. Czarna dziura. Zero uczuć, zero miłości.
Kolejny raz całuje mnie zachłannie, czuje słodki smak wina. Wiem, że staję się dla niego zabawką przedmiotem do zaspokojenie czegoś, ale nie przeszkadza mi to, bo i ja go wykorzystuję. I nawet przestało boleć i dokuczać to, że stałam się dla niego jak i dla siebie rasową dziwką, których zawsze się brzydziłam.
Powędrował palcem w dół. Czuję gwałtowny ruch i energiczne poruszanie palcami. To sprawia mi coraz większy ból, Jęczę cicho, a on ciągle traktuję mnie jak zabawkę. Odrywa palce i patrzy z satysfakcją. Podnieca go to, ale nie na tyle, żeby dziś odpuścić. Przerwał. Nie musiał nic więcej mówić. Nie lubię tego, wręcz nienawidzę brać do ust, ale on każe mi, on nauczył mnie że będę to robiła. I chociaż się brzydzę to nie sprzeciwiam się jakbym zrobiła to jeszcze parę miesięcy temu. Po krótkiej chwili widzę na jego twarzy niebywałe podniecenie i gdzieniegdzie kropelki potu. Gwałtownie odrywa go od moich ust i niczym rasowy jeździec wchodzi we mnie, energicznie, bez uczuć i harmonii. Czuję się jak dziwka, ale w tym momencie chuj mnie to obchodzi.
17 grudnia
Kolejny soczysty całus na pokaz, kolejny łobuzerski uśmiech do aparatu.
- Uwielbiam się tak bawić. - szepcze mi do ucha i doskonale wie, że tym seksownym głosem doprowadza mnie do białej gorączki.
- Pasażerowie lotu Chicago - Rzeszów proszenie do odprawy. - słyszę skrzeczący głos kobiety w głośniku. Zostawiam kolejny mokry ślad na policzku Amerykanina, kolejny raz drażnię językiem podniebienie i wiem, że znów w którejś z gazet ukarze się artykuł o nowej parze. Ale wali mnie to.
Łapię walizki i kręcąc tyłkiem ostatni raz spoglądam na twarz bruneta, a potem na czasopismo z nagłówkiem : Michalina Zawadzka i Matt Anderson jako nowa gorąca para.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hahahah. Przepraszam nie mogłam się powstrzymać.
Przepraszam za ten rozdział, bo to trochę takie huju muju, ale o to chodziło :)
Nie będę się dzisiaj rozpisywać, bo spać już mi się chce :P
O nowym mistrzu i o karuzeli transferowej pod kolejnym postem :P
Dobranoc :)
P.S
Fabien kochana ! Dziękuję Ci za pomoc w tym rozdziale no i to Tobie go dedykuję Bez Ciebie by nie powstał, więc jeszcze raz DZIĘKUJĘ. :*