Przeciągły, irytujący gwizd tramwaju przejeżdżającego równo o 5:23 pod moim blokiem wyrywa mnie ze snu. Zresztą codziennie to on wyciąga mnie z tego samego snu. Snu, który spokojnie mogę nazwać koszmarem. Bo chociaż Jego usta są tak miękkie, delikatne i przyjemne to w chwili, kiedy uświadomiłam sobie, że On znaczy dla mnie więcej niż początkowo tego chciałam ten sen stał się przekleństwem.
W pośpiechu biorę prysznic, ubieram się, jem śniadanie i już po 30 minutach z trzema gazetami i papierowym kubkiem mocnej, czarnej kawy wsiadam do tramwaju nr 8. W uszy wkładam słuchawki i oddaję się codziennej Polsko-Amerykańskiej prasie. Najpierw w dłonie wpada mi gazeta z amerykańskimi nowinkami, następnie taka sama tyle, że z wiadomościami z nad Wisły. Za nim otworzę ostatnią długo wpatruję się w jej okładkę. Duży, czerwony napis "Przegląd sportowy" rzuca się w oczy, ale to nie on najbardziej przykuwa moją uwagę. To zdjęcie z pierwszej strony, które przedstawia Michała i Zbyszka. Rozpościeram na cały drugi fotel magazyn, po czym wczytuję się w wywiad z Kubiakiem i Bartmanem.
Przegryzam mocniej wargę czując cierpki smak krwi w ustach, która ma powstrzymać produkcję słonej cieczy, jednak i to nie pomaga i po chwili po policzkach spływają łzy. Bezsensownie gapię się na zdjęcie, które z minuty na minutę wywołuję coraz większą lawinę łez.
Krótko po 8 wychodzę do college, szkoły czy jak kto woli, siadam przy długim, nowoczesnym stole zupełnie nie przypominającym tego z Polskich szkół, po chwili przysiada się do mnie Emelia ( amerykańska sprinterka ).
- Cześć !
- Hej, o której masz w sobotę trening ?
- O 10, a co ?
- A no to fajnie, bo o 16 jest mecz.
- Jaki ? - patrzę na nią marszcząc brwi.
- Chicago Eye gra z jakimś klubem.
- A no to fajnie. - szczerzę się jak głupia na myśl o meczu siatkówki. Kiedyś nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo można za czymś tęsknić, jak bardzo tak nagle może czegoś zabraknąć. Przez 18 lat tak wiele godzin spędzałam na Podpromiu oglądając siatkówkę, przez 18 lat każdy mecz był niesamowitym przeżyciem. Nieważne było to czy następnego dnia wyjeżdżałam na turniej na drugi koniec Polski, czy miała ważny egzamin mecz był czasem świętym. Długo wyczekiwanym dniem, godziną, minutą. A teraz tak nagle tego zabrakło, tak nagle to straciłam...
Ciepłe promienie październikowego słońca miła łaskoczą moją twarz. Uśmiecham się na samą myśl o meczu siatkówki. O atmosferze, za którą tak tęsknie. Bez zastanowienia z ciągłym zacieszem rozdaję pod chicagowską halą podpisy, które w ostatnim czasie tak mnie irytowały.
- Chodź już - wpatruję się we mnie Emelia, czekająca parę kroków ode mnie.
Pozostawiam ostatnie maźnięcie w zeszycie w kratkę, po czym przy jakże cudownym akompaniamencie wzdychania fanów, którzy zawiedzeni nie dostali autografu wchodzę do hali.
Jakie jest moje zdziwienie, kiedy zamiast bordowo-niebieskich barwa stołecznej drużyny widzę kolorowych kibiców, jak bardzo wpatruję się w garstkę ludzi, których mimo iż hala mieści 5000 miejsc zapełnionych jest jedynie 100. Jak bardzo wsłuchuję się w szum, aby wychwycić jakieś słowa piosenki zagrzewającej do walki, by usłyszeć jedynie cichutkie pochrupywanie chipsów przez grubiutką dziewczynkę. Czy jestem zawiedziona ? Może trochę, bo mecze siatkówki w Polsce przyciągają tysiące ludzi, a tu ? Tu jest zupełnie inaczej, tu siatkówka nie jest jednym z ukochanych sportów mieszkańców, tu hale siatkarskie nie są mekką, świątynią, tu mimo świetnej reprezentacji narodowej ta cudowna dyscyplina sportowa jest sportem niszowym, rzadkim, nie uwielbianym..
Siadam z Emelią na jednym z wolnych krzesełek przy boisku, by po krótkiej chwili usłyszeć gwizdek sędziego. Pocieram o siebie głodne klaskania dłonie, wytężam wzrok, aby wyłapać przy suficie niebiesko żółtą mikasę, przegryzam wargę i zapominając o całym świecie skupiam się jedynie na parunastu metrach pomarańczowego pola, 12 zawodnikach i okrąglutką piłką.
- As serwisowy. - wzdycham po raz ostatni w tym meczu, łapię za czarną torebkę i przewieszając ją przez ramię jestem ciągnięta przez Emelię w stronę bordowo-niebieskich graczy.
- Cześć ! - Emela przytula na powitanie bruneta z 7 na koszulce. - To jest Michalina Zawadzka - przedstawia mnie chicagowskim zawodnikom. Ściskam każdego szczupłą dłoń uśmiechając się serdecznie.
- To co idziemy oblewać zwycięstwo ? - pyta Matt Anderson, patrząc na mnie i Emelę.
- Ja nie mogę, mam jutro rano trening. - mówię trzymając kurczowo torebkę.
- Michala daj spokój jak raz pójdziesz na kacu to nic się nie stanie. - śmieje się sprinterka.
- Dobra, ale pić nie będę. - odpowiadam, widząc kręcącą głową brunetkę.
- To w Brandosie ? - pyta Matt.
- Jasne. - kiwa głową uśmiechając się przy tym Emela.
Parę minut później wchodzimy do przytulnej knajpy, zajmujemy jedną z lóż i wsłuchując się w cicho puszczaną muzykę zaczynamy wymieniać się poglądami na temat meczu.
Wpatruję się w szklankę soku, kiedy zaczyna dzwonić mój telefon.
- Przepraszam. - mówię, po czym zaczynam odchodzić od stolika.
- Ona zawsze taka cicha ? - pyta Matt.
- No. - mruczy Emelia.
- Na boisku wydaję się całkiem inna, zresztą na Olimpiadzie też była inna. - słyszę kawałek rozmowy, kiedy zmierzam ku wyjściu. Fakt, zmieniałam się. A może tylko taką udaję. Tylko po co ? Gdzie jest stara rozwrzeszczana, wesoła, wredna, czasem chamska i nieuprzejma Michalina ? Czy została w Polsce ? Została z tym starym, może czasem lepszym życiem ? Została z przyjaciółmi ? Bo tu chociaż jest Emela i parę innych osób to to nie to samo. Przy nich nie zawsze mogę być sobą.
Myślę, naciskając zieloną słuchawkę.
- Cześć, hello, tschüs ! - słyszę po drugiej stornie telefonu śmiechy siatkarzy.
- No cześć - uśmiecham się, wyobrażając ich sobie siedzącym w szatni po treningu.
- Co tam u Ciebie słychać ? Co robisz ? - wydziera się do słuchawki Ignaczak.
- Igła nie drzyj tak japy ! - śmieję się - Ja ? Świętuję.
- Co ? Bez nas ? - pyta udając obrażonego Zbyszek.
- No to chodźcie tu ! - śmieje się.
- Ale co świętujesz ?
- Wygraną niejakiego Chicago Eye. - wzdycham patrząc przez okno na siatkarzy śmiejących się z Emelę.
- Oooo ! Znam tą drużynę ! - krzyczy Lotman. - A z kim świętujesz ?
- Jak z kim ? Z siatkarzami !
- Tak ? To pozdrów Matta ! - mówi Amerykanin.
- Dobra.
- Kiedy przyjeżdżasz, bo już tęsknimy ? - pyta łamaną polszczyzną Olieg.
- W grudniu - odpowiadam czując wkurzające pieczenie w oczach. Szlak ja też tęsknie i to bardzo.
- Będziesz jutro o 15 waszego czasu na Skypie ? - pyta Zibi i w myślach widzę jak zabawnie marszczy brwi.
- No będę.
- To super, to pogadamy. My kończymy, bo zaraz zaczynamy mecz.
- Mecz ? A to powodzenia, siema. - rozłączam się. Mecz ? Osz kurwa, mecz no tak Resovia - Jastrzębski. Japieprze jak bardzo wszystko może się pozmieniać. Przez całe życie rozkłady meczów znałam niemal na pamięć, czasem z parotygodniowym wyprzedzeniem, a dziś ? Dziś nawet nie pamiętam, kiedy grają ze sobą dwie moje ulubione drużyny. Kręcę głową, jestem na siebie wściekła. Cholernie wściekła.
Po drodze wstępuję do toalety, gdzie pudruję nosek, a po chwili znów zasiadam w loży.
- Paul kazał Cię pozdrowić. - zwracam się do Matta.
- Gadałaś z Lotmanem ?
- No, to znaczy z całą Resovią. - spoglądam na niego, zanurzając usta w coli.
- Życzyłaś powodzenia na meczu ?
- Yhym. - mruczę, odstawiając szklankę na stół.
- Kto idzie tańczyć ? - pyta jeden z siatkarzy. A co ? Trzeba pokazać jaka jest Michala, uśmiecham się pod nosem i ciągnę siatkarza w stronę parkietu. Po chwili śmiejąc się zaczynamy tańczyć do jednej z szybkich i energicznych piosenek.
Nim spostrzegam za oknem robi się ciemno, a ja kolejną godzinę wiruję wraz z siatkarzami, ich partnerkami oraz Emelą na parkiecie. Z głośników wydobywa się jedna z ulubionych piosenek, a ja ocieram tyłkiem o nogi i brzuch jednego z siatkarzy.
- Wiedziałem, że nie jesteś taka cicha i spokojna Michasiu. - szepcze mi do ucha Matt, po czym przekręca mnie tak, że czuję jego oddech na policzku.
- Nie wiesz jaka jestem. - mówię przez zaciśnięte zęby, mrużąc oczy.
- Widziałem Cię z Michałem w Starych Jabłonkach - marszczę brwi czekając na dalszy ciąg wypowiedzi. - Byłem na turnieju, kibicowałem koledze, a tak wgl. piękne uderzenie w policzek maleńka - śmieję się drażniąco i nim pomyślę zostawiam czerwony ślad na jego policzku, rzucam na odczepne "Nie jestem żadną maleńką", odwracam się na pięcie i zmierzam w stronę stacji metra.
Siadam na jednym z krzesełek, spoglądam na nocny widok Chicago i niczym mała dziewczynka tupie wkurzona nogą. Walony Matt ! Klnę w myślach, wysiadając pod galerią. Swoje kroki kieruję do kolejnego środka transportu, aby parę minut później wysiąść pod moim blokiem. Oszczędzam windę i wściekła wbiegam do mieszkania. Pierdolone dziecko ! Co on sobie myśli ? "Wiedziałem, że nie jesteś taka cicha i spokojna" ? Co on może o mnie wiedzieć ? Maleńka ? Idiota, złoszczę się wchodząc pod prysznic.
Po paru minutach opatulam się w szlafrok i słyszę pukanie do drzwi wejściowych. Wsuwam na stopy kapcie i bez patrzenia w Judasza, co jest wielkim błędem otwieram z impetem drzwi.
- Matt ? - wybrzuszam zdziwiona oczy.
- A no ! - śmieję się, wpychając się bezczelnie do mieszkania - Ładny szlafroczek - uśmiecha się, a ja czuję jak skacze mi ciśnienie.
- Idź stąd ! - tupię nogą.
- Czego ?
- Czego ? Bo jest środek nocy, a ja chcę spać. - warczę.
- Spokojnie chcę pogadać. - odpowiada rozchylając niebezpiecznie mój szlafrok.
- Nie ma o czym ! - wpatruję się w jego oczy.
- Podobasz mi się Michasiu - mruczy mi do ucha - Lubię Cię.
- Nawet mnie nie znasz. - szepcze starając się unormować podniecony głos.
- Ale mogę poznać - obejmuje mnie, a ja wstrzymuję oddech.
- Niby jak ? - pytam.
- Na przykład czasem przyjdę do Ciebie w nocy. - szepcze, zakładając mi za ucho mokry jeszcze kosmyk włosów.
- Seks bez zobowiązań ? Nie jestem tak. - mówię odsuwając się.
- Ja też. - odpowiada robiąc krok w przód i zanurzając się w moich wargach...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziwne ?
Hhahaha. Dlaczego nie ?
Więc, dawać pomysły. Co zrobi Michala ? Co będzie się działo ? Chwilowe zapomnienie czy może nowy romans ?
Wiem, że ten rozdział nie za długi,ale to tylko dlatego, że przyszły i jeszcze przyszły będzie dłuugi !
Chicago Eye nie istnieję . xd tak więc klub stworzony jest na potrzeby bloga. :P
Pozdrawiam :)
Jutro poznamy mistrza .. Kto nim będzie ?
Krótko po 8 wychodzę do college, szkoły czy jak kto woli, siadam przy długim, nowoczesnym stole zupełnie nie przypominającym tego z Polskich szkół, po chwili przysiada się do mnie Emelia ( amerykańska sprinterka ).
- Cześć !
- Hej, o której masz w sobotę trening ?
- O 10, a co ?
- A no to fajnie, bo o 16 jest mecz.
- Jaki ? - patrzę na nią marszcząc brwi.
- Chicago Eye gra z jakimś klubem.
- A no to fajnie. - szczerzę się jak głupia na myśl o meczu siatkówki. Kiedyś nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo można za czymś tęsknić, jak bardzo tak nagle może czegoś zabraknąć. Przez 18 lat tak wiele godzin spędzałam na Podpromiu oglądając siatkówkę, przez 18 lat każdy mecz był niesamowitym przeżyciem. Nieważne było to czy następnego dnia wyjeżdżałam na turniej na drugi koniec Polski, czy miała ważny egzamin mecz był czasem świętym. Długo wyczekiwanym dniem, godziną, minutą. A teraz tak nagle tego zabrakło, tak nagle to straciłam...
20 października
Ciepłe promienie październikowego słońca miła łaskoczą moją twarz. Uśmiecham się na samą myśl o meczu siatkówki. O atmosferze, za którą tak tęsknie. Bez zastanowienia z ciągłym zacieszem rozdaję pod chicagowską halą podpisy, które w ostatnim czasie tak mnie irytowały.
- Chodź już - wpatruję się we mnie Emelia, czekająca parę kroków ode mnie.
Pozostawiam ostatnie maźnięcie w zeszycie w kratkę, po czym przy jakże cudownym akompaniamencie wzdychania fanów, którzy zawiedzeni nie dostali autografu wchodzę do hali.
Jakie jest moje zdziwienie, kiedy zamiast bordowo-niebieskich barwa stołecznej drużyny widzę kolorowych kibiców, jak bardzo wpatruję się w garstkę ludzi, których mimo iż hala mieści 5000 miejsc zapełnionych jest jedynie 100. Jak bardzo wsłuchuję się w szum, aby wychwycić jakieś słowa piosenki zagrzewającej do walki, by usłyszeć jedynie cichutkie pochrupywanie chipsów przez grubiutką dziewczynkę. Czy jestem zawiedziona ? Może trochę, bo mecze siatkówki w Polsce przyciągają tysiące ludzi, a tu ? Tu jest zupełnie inaczej, tu siatkówka nie jest jednym z ukochanych sportów mieszkańców, tu hale siatkarskie nie są mekką, świątynią, tu mimo świetnej reprezentacji narodowej ta cudowna dyscyplina sportowa jest sportem niszowym, rzadkim, nie uwielbianym..
Siadam z Emelią na jednym z wolnych krzesełek przy boisku, by po krótkiej chwili usłyszeć gwizdek sędziego. Pocieram o siebie głodne klaskania dłonie, wytężam wzrok, aby wyłapać przy suficie niebiesko żółtą mikasę, przegryzam wargę i zapominając o całym świecie skupiam się jedynie na parunastu metrach pomarańczowego pola, 12 zawodnikach i okrąglutką piłką.
- As serwisowy. - wzdycham po raz ostatni w tym meczu, łapię za czarną torebkę i przewieszając ją przez ramię jestem ciągnięta przez Emelię w stronę bordowo-niebieskich graczy.
- Cześć ! - Emela przytula na powitanie bruneta z 7 na koszulce. - To jest Michalina Zawadzka - przedstawia mnie chicagowskim zawodnikom. Ściskam każdego szczupłą dłoń uśmiechając się serdecznie.
- To co idziemy oblewać zwycięstwo ? - pyta Matt Anderson, patrząc na mnie i Emelę.
- Ja nie mogę, mam jutro rano trening. - mówię trzymając kurczowo torebkę.
- Michala daj spokój jak raz pójdziesz na kacu to nic się nie stanie. - śmieje się sprinterka.
- Dobra, ale pić nie będę. - odpowiadam, widząc kręcącą głową brunetkę.
- To w Brandosie ? - pyta Matt.
- Jasne. - kiwa głową uśmiechając się przy tym Emela.
Parę minut później wchodzimy do przytulnej knajpy, zajmujemy jedną z lóż i wsłuchując się w cicho puszczaną muzykę zaczynamy wymieniać się poglądami na temat meczu.
Wpatruję się w szklankę soku, kiedy zaczyna dzwonić mój telefon.
- Przepraszam. - mówię, po czym zaczynam odchodzić od stolika.
- Ona zawsze taka cicha ? - pyta Matt.
- No. - mruczy Emelia.
- Na boisku wydaję się całkiem inna, zresztą na Olimpiadzie też była inna. - słyszę kawałek rozmowy, kiedy zmierzam ku wyjściu. Fakt, zmieniałam się. A może tylko taką udaję. Tylko po co ? Gdzie jest stara rozwrzeszczana, wesoła, wredna, czasem chamska i nieuprzejma Michalina ? Czy została w Polsce ? Została z tym starym, może czasem lepszym życiem ? Została z przyjaciółmi ? Bo tu chociaż jest Emela i parę innych osób to to nie to samo. Przy nich nie zawsze mogę być sobą.
Myślę, naciskając zieloną słuchawkę.
- Cześć, hello, tschüs ! - słyszę po drugiej stornie telefonu śmiechy siatkarzy.
- No cześć - uśmiecham się, wyobrażając ich sobie siedzącym w szatni po treningu.
- Co tam u Ciebie słychać ? Co robisz ? - wydziera się do słuchawki Ignaczak.
- Igła nie drzyj tak japy ! - śmieję się - Ja ? Świętuję.
- Co ? Bez nas ? - pyta udając obrażonego Zbyszek.
- No to chodźcie tu ! - śmieje się.
- Ale co świętujesz ?
- Wygraną niejakiego Chicago Eye. - wzdycham patrząc przez okno na siatkarzy śmiejących się z Emelę.
- Oooo ! Znam tą drużynę ! - krzyczy Lotman. - A z kim świętujesz ?
- Jak z kim ? Z siatkarzami !
- Tak ? To pozdrów Matta ! - mówi Amerykanin.
- Dobra.
- Kiedy przyjeżdżasz, bo już tęsknimy ? - pyta łamaną polszczyzną Olieg.
- W grudniu - odpowiadam czując wkurzające pieczenie w oczach. Szlak ja też tęsknie i to bardzo.
- Będziesz jutro o 15 waszego czasu na Skypie ? - pyta Zibi i w myślach widzę jak zabawnie marszczy brwi.
- No będę.
- To super, to pogadamy. My kończymy, bo zaraz zaczynamy mecz.
- Mecz ? A to powodzenia, siema. - rozłączam się. Mecz ? Osz kurwa, mecz no tak Resovia - Jastrzębski. Japieprze jak bardzo wszystko może się pozmieniać. Przez całe życie rozkłady meczów znałam niemal na pamięć, czasem z parotygodniowym wyprzedzeniem, a dziś ? Dziś nawet nie pamiętam, kiedy grają ze sobą dwie moje ulubione drużyny. Kręcę głową, jestem na siebie wściekła. Cholernie wściekła.
Po drodze wstępuję do toalety, gdzie pudruję nosek, a po chwili znów zasiadam w loży.
- Paul kazał Cię pozdrowić. - zwracam się do Matta.
- Gadałaś z Lotmanem ?
- No, to znaczy z całą Resovią. - spoglądam na niego, zanurzając usta w coli.
- Życzyłaś powodzenia na meczu ?
- Yhym. - mruczę, odstawiając szklankę na stół.
- Kto idzie tańczyć ? - pyta jeden z siatkarzy. A co ? Trzeba pokazać jaka jest Michala, uśmiecham się pod nosem i ciągnę siatkarza w stronę parkietu. Po chwili śmiejąc się zaczynamy tańczyć do jednej z szybkich i energicznych piosenek.
Nim spostrzegam za oknem robi się ciemno, a ja kolejną godzinę wiruję wraz z siatkarzami, ich partnerkami oraz Emelą na parkiecie. Z głośników wydobywa się jedna z ulubionych piosenek, a ja ocieram tyłkiem o nogi i brzuch jednego z siatkarzy.
- Wiedziałem, że nie jesteś taka cicha i spokojna Michasiu. - szepcze mi do ucha Matt, po czym przekręca mnie tak, że czuję jego oddech na policzku.
- Nie wiesz jaka jestem. - mówię przez zaciśnięte zęby, mrużąc oczy.
- Widziałem Cię z Michałem w Starych Jabłonkach - marszczę brwi czekając na dalszy ciąg wypowiedzi. - Byłem na turnieju, kibicowałem koledze, a tak wgl. piękne uderzenie w policzek maleńka - śmieję się drażniąco i nim pomyślę zostawiam czerwony ślad na jego policzku, rzucam na odczepne "Nie jestem żadną maleńką", odwracam się na pięcie i zmierzam w stronę stacji metra.
Siadam na jednym z krzesełek, spoglądam na nocny widok Chicago i niczym mała dziewczynka tupie wkurzona nogą. Walony Matt ! Klnę w myślach, wysiadając pod galerią. Swoje kroki kieruję do kolejnego środka transportu, aby parę minut później wysiąść pod moim blokiem. Oszczędzam windę i wściekła wbiegam do mieszkania. Pierdolone dziecko ! Co on sobie myśli ? "Wiedziałem, że nie jesteś taka cicha i spokojna" ? Co on może o mnie wiedzieć ? Maleńka ? Idiota, złoszczę się wchodząc pod prysznic.
Po paru minutach opatulam się w szlafrok i słyszę pukanie do drzwi wejściowych. Wsuwam na stopy kapcie i bez patrzenia w Judasza, co jest wielkim błędem otwieram z impetem drzwi.
- Matt ? - wybrzuszam zdziwiona oczy.
- A no ! - śmieję się, wpychając się bezczelnie do mieszkania - Ładny szlafroczek - uśmiecha się, a ja czuję jak skacze mi ciśnienie.
- Idź stąd ! - tupię nogą.
- Czego ?
- Czego ? Bo jest środek nocy, a ja chcę spać. - warczę.
- Spokojnie chcę pogadać. - odpowiada rozchylając niebezpiecznie mój szlafrok.
- Nie ma o czym ! - wpatruję się w jego oczy.
- Podobasz mi się Michasiu - mruczy mi do ucha - Lubię Cię.
- Nawet mnie nie znasz. - szepcze starając się unormować podniecony głos.
- Ale mogę poznać - obejmuje mnie, a ja wstrzymuję oddech.
- Niby jak ? - pytam.
- Na przykład czasem przyjdę do Ciebie w nocy. - szepcze, zakładając mi za ucho mokry jeszcze kosmyk włosów.
- Seks bez zobowiązań ? Nie jestem tak. - mówię odsuwając się.
- Ja też. - odpowiada robiąc krok w przód i zanurzając się w moich wargach...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziwne ?
Hhahaha. Dlaczego nie ?
Więc, dawać pomysły. Co zrobi Michala ? Co będzie się działo ? Chwilowe zapomnienie czy może nowy romans ?
Wiem, że ten rozdział nie za długi,ale to tylko dlatego, że przyszły i jeszcze przyszły będzie dłuugi !
Chicago Eye nie istnieję . xd tak więc klub stworzony jest na potrzeby bloga. :P
Moim zdaniem nie ma potrzeby wkładać jej w zakładkę bohaterowie, bo nie będzie odgrywać za wielkiej roli. Powiem tylko tyle, że nazywa się Emelia Trapp, jest amerykańską sprinterką i chodzi do jednej klasy z Michalą. Jej chłopak ma na imię Mike i jest zawodnikiem Chicago Eye. I to tyle. xd
Jutro poznamy mistrza .. Kto nim będzie ?
Tzn. jutro :)
A to tak, bo w poniedziałek co poniektórzy zaczynają kadrę. :P
już nie lubię Matta w Twoim opowiadaniu.. Mam nadzieję, że namiesza tak dużo, że Michala będzie miała wszystkiego dość i wróci do Polski :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess :D
Hahaha. ale daj mu szansę :)
Usuńspróbuję, ale nic nie obiecuję :)
UsuńPróbuj, próbuj, czasem diabeł nie taki straszny na jakiego wygląda :P
UsuńNo nie ty to wiesz jak zakończyć już chcę przeczytać kolejną części !!! :D Hmm ja sądzę, że Michala będzie miała romans z Mattem, albo będą parą. Chociaż wolałabym, żeby była z Miśkiem.^^ A tak wgl Idala kiedy będziesz mogła na desce jeździć ? Bo nam smutno bez cb na skateparku.:)~ Milena
OdpowiedzUsuńTy weź głupku skończ z tą deską ! hahaha.
UsuńJa po wyrostku w tenisa nie mogę grać :( a sądzisz że na desce pojeżdżę ? :P chyba by mi mama łeb urwała. xd
A co do to Matta i Michali to zobaczysz :)
Hah wiem, ale mam nadzieję że niedługo do nas zawitasz. :D Ojj biedna dziwne, że już tyle przeżyłaś bez tenisa.:) Ja już chcę wiedzieć, ale poczekam w końcu jestem osobą cierpliwą.:) ~ Milena
UsuńTo trudne. :P
UsuńHhaha Ale daje radę, bo kto da jak nie ja ? :P
Ty i cierpliwość ? Hhahahahaha
Hah no dasz, dasz. :) No co przecież jestem cierpliwa. :) ~ Milena
UsuńJaki Matt!
OdpowiedzUsuńJak jaki ? Anderson..
UsuńNo... Wiem :(
UsuńChodzi mi o to, że:
Jaki Matt! (i wielki bulwers!)
I startuję z blogiem (nie siatkarskim) więc zapraszam :D
http://przekraczajac.blogspot.com/
Hhahah, ale nie bulwersuj się tak ! Będzie dobrze :)
UsuńMatt w tym opowiadaniu nie przypadł mi do gustu. Ale co zrobi Michala?
OdpowiedzUsuńZłota Resovia, brązowe Jastrzębie. I wszystko współgra...
Zapraszam do siebie http://kolejna-trudna-decyzja.blogspot.com/
Złota Resovia, brązowe Jastrzębie - żyć nie umierać ! :)
UsuńCo zrobi Michala ? Chyba nawet ona nie wie.. :P
Matt wchodzi tam gdzie nie powinien, nie lubię :(
OdpowiedzUsuńDługo tam bedzie?
Niech wracaaaa.
Kubiak czeka!
poza tym zapraszam na VIII część!
pasiaste-zczescie.blogspot.com
całuję Wiedźma :*
Długo, długo do końca ! :P
UsuńCo ten Anderson sobie wyobraża?! Ale mnie drażnią tacy faceci... Niby przebojowy i pewny siebie, a tak na prawdę kawał... Oby Michaśka się opamiętała i mam nadzieję, że do niczego nie dojdzie :P
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział na: http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/
Pozdrawiam ;)
Matt nie jest taki zły jakiego gra.. pamiętaj ! :P
Usuńwyczuwam romans, ale nie na długo :) Michaśka według mnie jeszcze będzie z Miśkiem :D
OdpowiedzUsuńa mistrz ponownie trafił do Resovii , co mnie ogromnie cieszy : )
Oj ja też się cieszę. ! :) Cały tydzień fetuję ! :P
UsuńA co do Michali to wszystko niedługo się okaże.. może. xd
33 yrs old Software Engineer IV Werner Chewter, hailing from Laurentiens enjoys watching movies like Doppelganger and Dowsing. Took a trip to Historic Bridgetown and its Garrison and drives a Ferrari 250 LM. sprobuj tutaj
OdpowiedzUsuń