piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział dwunasty


Budzę się dwie minuty przed czasem, chociaż ta noc wcale nie należy do tych długich, do tych, po których budzisz się niesamowicie wypoczęta i gotowa na nowy dzień z pozytywną dawką energii. 
Wskakuję pod prysznic i mimo iż tego nienawidzę oblewam zmęczone ciało zimną wodą, czuję jak palce u stóp prawie, że zamarzają. Krótko po szóstej wskakuję na rower i z torbą treningową na plecach jadę przez budzący się do życia Rzeszów. 
Pierwszy raz od bardzo dawna trening nie jest czymś co muszę zrobić, odbębnić, wytrzymać, jest czymś co pozwala mi nadal trzymać się kupy, nie rozpaść się mimo iż wielu w tym momencie rozsypałoby się na milion kawałeczków niczym rozbita szklanka.
 Zaciskam na rakiecie dłoń i przystępuję do codziennej, porannej czynności. Jak to mówią "Trening czyni mistrza" . Wiec latam jak wariatka za żółciutką piłeczką dobre trzy godziny. 
Zmęczona, wyczerpana, poobijana zsiadam z roweru i wbiegam po blokowych schodach do mieszkania. 
- Jestem ! 
- Dobrze, córuś ja mam dzisiaj dyżur w nocy, a tata jedzie do Warszawy wiesz jakieś sprawy służbowe, więc będziesz sama. 
- Dobra - całuję pierworodną w policzek i udaję się pod prysznic. Następnie ubieram się i siadam przed telewizorem z jabłkiem w dłoni. Latam po kanałach aż w końcu znajduję jakiś sensowny program sportowy zapowiadający niedalekie rozpoczęcie Plus Ligi, wpatruję się w telewizor, wgryzając się w jabłko. 
Po chwili jednak przyłapuję się na tym, że kompletnie nie wiem o czym jest ten program, ponieważ moje myśli zaprzątnięte są dwoma osobami - Dagą i Norą. Jak to możliwe, że nagle z dnia na dzień, nie to złe określenie z minuty na minutę tracisz kogoś, komu ufałaś, kto zawsze był dla Ciebie podporą, kimś na kim się wzorowałaś, kimś kto podtrzymywał Cię w trudnych momentach. Kimś dla kogo nie liczyło się, że Twoja mama była najlepszym kardiochirurgiem w województwie podkarpackim, a tata znanym producentem mebli. Nie liczyło się dla nich jak się ubierałaś, czy na wakacje jeździłaś do babci na wieś, zostawałaś w Rzeszowie czy podróżowałaś po Meksyku. Nie liczyły się względy materialne liczyło się to jaka byłaś. A przez te dziesięć lat stawałam się kimś kim jestem teraz, zmieniałam się codziennie, aby teraz powiedzieć, że jestem Michaliną Haliną Zawadzką. Liczyło się to, że byłam sobą, nikim innym. I teraz po dziesięciu latach kroczenia po tym świecie nasze często zawiłe drogi się rozchodzą. Zostaję teraz sama bez dwóch największych wariatek. Wariatek, które przez większość mojego życia były moje, moje i tylko moje. 
Straciłam osoby, z którymi miałam tak wiele niesamowitych i cudownych wspomnień. Z którymi dzieliłam się najdrobniejszymi rzeczami przez ostatnie paręnaście lat. Żałuję, że to wszystko tak się potoczyło, żałuję że nasza przyjaźń się skończyła, ale z drugiej strony mam Zbyszka, mam polskich siatkarzy, którzy już w Londynie po rozstaniu z Powerem mi pomogli, mam Asię, którą poznałam w zasadzie wczoraj, ale zrobiła na mnie bardzo ogromne wrażenie, mam rodzinę. I nie mogę załamywać się nad osobami, przez które w ostatnim czasie miałam tyle zmartwień, nie mogę załamywać się przez osoby, które w czymś co kocham i w czymś czym żyje mi nie pomagały i mnie nie wspierały. 
Wyłączam program i wraz z dzwonkiem do mieszkania zamykam pewien rozdział w swoim życiu. Od dziś najważniejsza jest dla mnie przyjaźń ze Zbyszkiem, rodzina i tenis, tak tenis ostatni, ale jeden z najważniejszych. Wsuwam na stopy kapcie i idę w stronę drzwi frontowych. 
- Cześć Miśka ! - uśmiecha się do mnie Zbyszek, a za nim Asia. 
- Cześć, wchodźcie, wchodźcie. A ty nie powinieneś być na treningu ? 
- No własnie jadę, tylko chciałem, Ci podrzucić Asię, bo się dziewczyna przez trzy godziny zanudzi. - śmieję się. 
- A no to jasne, pomożesz mi zrobić szarlotkę, bo mam ochotę ?
- Asia robi najpyszniejszą szarlotkę pod słońce. - uśmiecha się Zbyszek całując Asię w czoło. 
Po chwili zostajemy same, ale co mnie dziwi wcale nie zapada miedzy nami niezręczna cisza jakiej można się było spodziewać, przeciwnie obie zaczynamy trajkotać jak katarynki, wybuchając co chwilę śmiechem. 
- Mogę się o coś zapytać ? 
- Jasne, co jest ? 
- Jak dajecie radę ? To znaczy ty w Warszawie Zbyszek teraz w Rzeszowie. 
- Nie mówił Ci ? - śmieję się odsłaniając równiutkie zęby. - Przeprowadzam się do niego. 
- Na prawdę ? No to super ! 
- No i do niedawna liczył, że się zaprzyjaźnimy i będziemy się codziennie widywać i takie tam, a tu ty do Stanów wylatujesz. - śmieję się krojąc jabłka na szarlotkę. 
- Nie wiadomo czy pojadę, ale i tak mogę się z Tobą zaprzyjaźnić, bo jesteś spoko. 
- Mogę Ci coś powiedzieć ? Jak przyjaciółka przyjaciółce ? - uśmiecha się puszczając mi oczko. 
- Dawaj przyjaciółko ! 
- Zgódź się, nie rezygnuj z tego. Uwierz mi nie każdy dostaję szansę nauki tam, walczyłam o to przez osiem lat i nie udało mi się chociaż byłam w połowie świetnie zapowiadającej się kariery. Ty jesteś na początku i dostanie takiej propozycji z najlepszej szkoły sportowej na świecie z takimi warunkami graniczy z cudem. W każdej chwili możesz wrócić, prawda ? Nic Ci nie szkodzi. 
- Wiem, ale nie jestem pewna czy jestem na to gotowa. 
- Jeśli byłaś i jesteś gotowa być Mistrzynią Olimpijską to jesteś gotowa na wszystko. - uśmiecha się, a ja ją przytulam. Przytulam ją i dopiero teraz widzę jak bezsensowna była moja przyjaźń z Norą i Dagą. To Asia mimo jednego dnia, mimo tego że może wydawać się to głupie, bo aby stać się najlepszymi przyjaciółmi trzeba walczyć o to długie lata stała się moja podporą w chwili, kiedy dziewczyny nie wiedziały co zrobić, kiedy się ode mnie odwróciły. 
- Dziękuję. 
- Jesteś przyjaciółką Zbyszka, więc moją także, zrobię dla Ciebie wszystko. 
Jestem przyjaciółką Zbyszka więc Twoją także, zrobię dla Ciebie wszystko  - mówię, a po chwili obie się do siebie uśmiechamy. Tak, zaczynam nowy rozdział w życiu. 
- To jak kończymy tą szarlotkę, bo jak przyjdzie Zbyszek i nie będzie zrobiona to będzie nie pocieszony. - śmieję się, a ja razem z nią. 
Reszta dnia upływa mi bardzo wesoło, ponieważ do 20 z przerwą na mój trening i trening chłopaków jest u mnie Asia z Resoviakami. 
- Pamiętaj zamknij dom ! 
- Dobrze tato Zbyszku ! - śmieję się do ostatnich gości. 
- Cześć Miśka ! 
- Asia ! 
- Tak ? 
- Dziękuję. 
- Za co ? - pyta marszcząc brwi. 
- Za to co mówiłaś o szkole, za cały dzień. 
- W końcu się przyjaźnimy. - śmieję a ja razem z nią. 
- Dobranoc ! Drzwi pamiętaj ! 
- Pamiętam, dobranoc. 

Następnego dnia budzi mnie budzik, wyłączam go, ubieram się, myję zęby i w pośpiechu jadę na trening. Poranne promienie przebijają się przez chmury utrudniając mi grę. 
- Na dzisiaj koniec ! - krzyczy Adam z drugiej strony boiska. 
- Ok. - mruczę spoglądając na zegarek w telefonie. 8:20 wzdycham przysiadając na ławce i pijąc wodę. 
- Co jest, czego nie idziesz ? 
- Muszę z Tobą pogadać. 
- Co jest ? 
- Wiesz o tym stypendium ? 
- Zdecydowałaś się ? 
- Skąd wiesz ? 
- Skąd ? Musiałabyś być głupia, żeby się na to nie zgodzić i dobrze o tym wiesz. 
- A jak nie dam rady ? No wiesz trenuję z Tobą od samego początku. 
- Dasz, kto da jak nie ty ? - śmieję się obejmując mnie. - Kiedy jedziesz ? 
- Nie wiem, nie gadałam jeszcze z rodzicami. 
- Dobra, powiesz potem, a teraz śmigaj ja też już lecę. - uśmiecha się wstając. 
W zadziwiająco szybkim tempie dojeżdżam do mieszkania, wchodzę po cichu, aby nie obudzić mamy, bo wiem że śpi po nocnej zmianie. 
Reszta dnia mija mi leniwie i zarazem intensywnie. Wczoraj i dzisiaj rano byłam pewna, że dobrze robię wyjeżdżającym, teraz już nie wiem nic. Decydując się na wyjazd rozwinę się, poznam nowych ludzi, ale z drugiej strony stracę Zbyszka, Asię, stracę jeszcze trochę dziecięcego życie, ponieważ tam w Chicago będę musiała się usamodzielnić. 
- Mamo, tato, mogę z wami pogadać ? - pytam przysiadając na kanapie. 
- Jasne co jest ? - spuszczam głowę, wzdycham, mientole w dłoniach szarą poduszkę, przymykam oczy i wypuszczając powietrze mówię 
- Zdecydowałam się pojechać. - czekam chwilę na jakąkolwiek reakcje rodziców. 
- Dobrze robisz Misia. - obejmuję mnie mama. 
- Wiesz, że powiesz jedno słowo, a rezerwujemy Ci bilet i wracasz. Jedno słowo. - mówi tata patrząc na mnie uważnie. 
- Michala, jesteś pewna ? - pyta pierworodna. 
- Nie, nie jestem tego tak pewna jak bym chciała, ale wiem że jest tylko jedna szansa, której zmarnowanie byłoby wręcz grzechem.
- Jeden telefon pamiętaj, jedno słowo, a jesteś z powrotem. - kolejną godzinę ustalamy wszystko. Mam przyjechać na święta Bożego Narodzenie i Sylwester, potem od razu na Australian Open, potem dopiero na Wielkanoc i na koniec roku szkolnego. Dostajemy zdjęcie mieszkania, które okazuję się bardzo nowoczesne, ale przytulne. 

Kolejne dwa dni mijają w zastraszającym tempie, ponieważ codziennie robię jakieś zakupy na wyjazd, zaczynam pakowanie. 
Ze względu na wyjazd rezygnujemy ze zjazdu rodzinnego.
Wielkimi krokami zbliża się mój wyjazd, ale jeszcze wcześniej Turniej Tenisowy w Starych Jabłonkach. Uwielbiam ten turniej spotykają się wtedy wszyscy polscy tenisiści i bardziej w formie zabawy rywalizują. Jednak główną atrakcją przynajmniej dla mnie jest Turniej Siatkówki Plażowej odbywający się niedaleko kortu. 


26 sierpnia 


Równo o szóstej pod blokiem rozlega się dźwięk klaksonu całuję mamę i tatę na pożegnanie i z torbami w dłoniach zbiegam po schodach. 
- Cześć Michaśka ! Gotowa skopać tyłki polskim tenisistom ? - śmieję się Adam. 
- Zawsze - kręcę rozbawiona głową. Wsiadam na tyły samochodu witając się ze sztabem, zakładam na uszy słuchawki i zasypiam. 
Budzi mnie parzący ból w głowie. 
- Co jest do cholery ? 
- Doły Michaśka, doły. - śmieję się Adam. Wyciągam z kieszeni torebki małe lustereczko, w którym w pięć minut poprawiam makijaż mijając dobrze mi znany zielony znak "Stare Jabłonki". 
Równo o 13:15 wjeżdżamy za bramę jednego z pensjonatów zajmowanych przez nas co roku. Wkładam na oczy okulary i wysiadając z samochodu zostaje zasypana przez stado rozwścieczonych nastolatek.
- Adam ! Zabierz mnie z tego zoo ! - krzyczę uśmiechając się krzywo do zdjęcia.  
Dopiero po godzinie zostaje wybawiona przez jednego z organizatorów. 
- Proszę zostawić naszą Mistrzynię Olimpijską ! - śmieje się dobre 100 metrów ode mnie, czym wywołuję jeszcze większe zamieszanie i grupę kibiców przy mnie. Kręcę zrezygnowana głową, kiedy kłania mi się nisko i całuję moją dłoń. 
- Witam pani Michalino. 
- Dzień dobry, czy mogę już pójść do pokoju ? Chciałabym się przygotować na mecz. - patrzę z politowaniem na mężczyznę starającego się odgonić stado fanów. 
- Tak, tak, tylko - patrzy na grupę nastolatek. 
- No dobra, do widzenia ! - krzyczę, biegnąc do drzwi hotelu. Jakie zdziwienie następuje u mnie, kiedy zauważam 15 małych dziewczynek biegnących za mną. 
- Adam błagam ratuj ! - krzyczę, chowając się za trenerem. 
- Masz klucze idź do pokoju ! 
- Ok ! - odchodzę słysząc za sobą głosy mężczyzn starających się odgonić nastolatki. 
Rozpakowuję torbę, wpadam pod prysznic i oblewając się gorącą wodą zastanawiam się co to miało znaczy ? Kurde kim ja jestem, że rzuciły się na mnie jak na jakiś cud natury ? Kręcę z politowaniem głową, kiedy wychodzę spod prysznica. Wciskam się w niebieską sukieneczkę włosy wiąże w wysokiego kucyka i na głowę nakład czarną opaskę.  
- Gotowa ? - wchodzi Adam bez pukania. 
- Tak, już. O której gram pierwszy mecz ? 
- Za godzinę. 
- Łoj, no to jedźmy już. - wzdycham zawiązując sznurówki. Po niecałych 15 minut dojeżdżam do kortów, na które czekam cały rok. Uwielbiam te mazurskie korty tenisowe. 
Odkładam torbę tenisową na jedną z ławeczek i po krótkiej rozgrzewce rozpoczynam bój. 
Rywalka nie jest zbyt wymagająca więc wygrywam 6:2 i 6:0. Następnie mam trzy godziny przerwy więc przebieram się i spacerkiem udaję się na boiska do siatkówki plażowej. Pamiętam jak rok temu przejście z kortu do plażówki zajmowało mi 10 minut teraz zajmuję mi to dobrą godzinę. Właśnie teraz widzę jak bardzo zmieniło się moje życie. Przez dwa turnieje stałam się osobą, obok której nikt nie przejdzie przez wlepiania się, bez poproszenia o autograf czy zdjęcie. Fakt jest to miłe, czasem nawet bardzo, ale ile można ? 
W końcu udaje mi się dostać na widownie trwającego tam turnieju. Chociaż nie jest kibicem siatkówki plażowej to atmosfera, która tam panuję zawsze mi się udziela. 
Krótko po 17 zaczynam się zbierać, ponieważ o 18:30 mam mecz.

Ostre promienie słońca prażą mnie w twarz, kiedy idę spacerkiem w stronę kortu, nagle ktoś pociąga mnie za ramię. Cholerni fani myślę, odwracając się. 
- Michał ? - marszczę brwi przyglądając się Kubiakowi. 
- We własnej osobie. - śmieję się przytulając mnie. 
- Co tu robisz ? 
- To chyba ja powinienem zapytać. - uśmiecha się. - Przyjechałem odwiedzić dawnych znajomych z plażówki. 
- Ja mam turniej kilometr stąd, na który się śpieszę. - śmieję się - Kurde Michał serio za niecałą godzinę mam mecz ! - krzyczę powoli odchodząc. 
- Powodzenia ! Michala ? 
- Tak ? - odwracam się gwałtownie. 
- Dasz się namówić wieczorem na jakieś ciastko ? 
- Ciastko może nie, ale na szejka z miłą chęcią. Zadzwonię ! - odbiegam śmiejąc się. 

Wpatruję się w lekko podrapany, porysowany biały telefon, czuję jak zaczynają pocić mi się ręce. Tak Michalina jesteś dziwna, pocą Ci się ręce i stresujesz się jak przed testem na prawo jazdy, mimo że masz jedynie zadzwonić. Co chwilę odkładam telefon na łóżko i biorę go z powrotem w ręce, kuję ? Nie wgl. nie kuję. Więc ? No właśnie to walone więc, raz się żyję szepcze i stukam niebieskim paznokciem po ekranie. Tak wreszcie zmieniłam kolor paznokci ! 
- Halo ? 
- Cześć ! - mówię lekko drżącym głosem. Zachowujesz się jak nastolatka, kręcę głową, karcąc się w myślach. 
- To co idziemy na tego szejka ? - pyta i wiem, że się uśmiecha. Skąd ? Kiedy zdążyłam go tak poznać ? Sama nie wiem. 
- O 20:30 pod kortami ? 
- Będę czekał. 
- Siema ! - rozłączam się, Wdech, wydech ! Krzyczę na siebie w myślach. Rzucam się w stronę mojej tymczasowej szafy, wyjmuję z niej strój, który po chwili ląduje na moim świeżo wykremowanym ciele, poprawiam makijaż, włosy splatam w niedbałego kłosa i z pomarańczową torebkę na ramieniu idę w stronę głównego kortu. 
- Przepraszam za spóźnienie - mówię podchodząc do czekającego już Michała. 
- Nic się nie stało, ślicznie wyglądasz - szepcze przytulając mnie na powitanie. 
- Dziękuję, to co idziemy ? 
- Jasne - uśmiecha się do mnie, a mi z niewiadomych przyczyn miękną kolana. 
- Co u Ciebie słychać ? - pyta, kiedy siadamy w jednej z knajp.
- W zasadzie nic, ciągle treningi i jak widzisz teraz turniej. - śmieję się. 
- No tak, już wygrałaś ? - pyta uśmiechając się. 
- Prawie, prawie jeszcze tylko jutro. A co u Ciebie ? 
- Zmieniłem status - mówi patrząc mi w oczy. 
- Słyszałam, przykro mi. 
- Dlaczego ? Mi tam dobrze bez niej, ten związek był jedną wielką klatką. 
- Klatką ? - pytam zdziwiona tym stwierdzeniem. 
- Na wszystko musiałem mieć pozwolenia i wgl. Nie chce mi się o niej gadać A ty ? 
- Co ja ? 
- Jesteś sama ? 
- Tak. 
- Czego ? 
- Czego ? Nikogo nie kocham, proste. A po za tym nie chce się wiązać. 
- Nie jesteś przez to samotna ? 
- Nie, mam Zbyszka, Asię, rodziców. - kończę patrząc na przechodzącą obok restauracji parę. 
- Co daję Ci brak miłości ? - pyta, nagle przerywając cieszę. 
- To, że jestem bezpieczna.. - odpowiadam po chwili zastanowienia. 
- Bezpieczna ? Przed czym się chowasz ? 
- Przed tym, że ktoś odejdzie..
- Nie wszyscy są tacy jak Power. - mówi spoglądając na mnie tymi brązowymi ślepiami. 
- Wiem, ale.. 
- Nie ma ale. Są też tacy,którzy nigdy by Cię nie zostawili i docenili Twoją niezwykłość. 
- Tylko, że taki jeszcze się nie pojawił. - śmieję się. 
- Może się trafił, tylko że tego nie zauważasz. - mówi, wkradając się oczami głęboko w moje wnętrze. Może Zbyszek miał rację ? Kręcę ledwo zauważalnie głową. Czekaj, czekaj to oznacza, że on mówi o sobie ? Tak Michala, jesteś mistrzem głupich sytuacji, karcę się w myślach. 
- Idziemy się przejść ? - pyta przerywając ciszę. 
- Yhym.. - mruczę wyrzucając plastikowy kubeczek po szejku.
Przyjemny wiaterek rozplata mojego kłosa, kiedy Michał nagle odwraca się tak, że stoi tuż przede mną. 
- Muszę dokończyć coś, co przerywałaś w Londynie. - szepcze wiercąc mi dziurę w oczach. 
- Co.. - zaczynam, ale nie dane jest mi skończyć, ponieważ usta Michała wpijają się gwałtownie, ale delikatnie i przyjemnie w moje. Chciałabym, żeby ta chwili trwała wiecznie, ale wiem że to złe, chciałbym codziennie smakować tych ust. ale wiem że to nie możliwe. Odrywam się od niego patrzę zdezorientowana i nim pomyślę moja dłoń uderza zarumieniony policzek Michała.


28 sierpnia 

Odhaczam kolejną rzecz do zrobienia na liście. Wzdycham patrząc na ostatni punkt na niej : "Pożegnać się ze Zbyszkiem i Asią", kolejny raz wpatruję się w koślawe literki i czuję jak moje serce rozpada się na milion malutkich kawałeczków. 
Kończę jeść kolację, siadam do samochodu rodziców i jadę do jednego z moich ulubionych mieszkań w Rzeszowie. Naciskam na klamkę, kiedy zza drzwi dochodzi zapraszający mnie krzyk Asi. 
- Cześć kochana ! - wita się ze mną blondynka. 
- Siema
- Chodź herbata, kawa ? - pyta, kiedy zdejmuję w przedpokoju trampki. 
- Kawę, gdzie Zibi ? 
- W salonie z Miśkiem. 
- Co ? - otwieram szerzej oczy, kiedy przekraczam próg salonu Bartmanów. 
- Cześć Michala - wita się Zbyszek. 
- Cześć 
- Siadaj 
- Yhy. - siadam, chociaż w głębi duszy chciałabym stąd uciec najdalej jak się da. 
Przysłuchuje się rozmowie siatkarzy, patrząc na Michała. Niebezpiecznie przegryzam wargę przypominając sobie o pocałunku w momencie, kiedy spogląda na mnie. Oblewam się rumieńcem i niczym tchórz idę pomóc Asi w przygotowaniu kawy. 
- Czego on tu jest ? - pytam wściekła.
- Przecież nie możesz całe życie przed nim uciekać, a po za tym przyjechał się pożegnać . - mówi kręcąc z niezadowoleniem głową. 

Niestety nadchodzi 20, więc zaczynam się zbierać. 
- Zadzwoń jak dolecisz i pamiętaj dzwoń codziennie. - mówi Zbyszek żegnając się ze mną. 
- Dobra - uśmiecham się, chociaż tak naprawdę mam ochotę się rozpłakać. 
- Pamiętaj jest dużo fajnych Polaków, więc nie przywoź żadnego Amerykanina. - śmieję się Bartman spoglądając na Kubiaka. 
- Nie swataj mnie matole ! - krzyczę na niego śmiejąc się. 
- Dzwoń o każdej porze dnia i nocy i szalej kochana. - szepcze mi do ucha Michalska. 
- Oczywiście. Kocham Cię ! 
- Ooo. Ja Ciebie też. - śmieję się. 
- No to do zobaczenia w grudniu. - obejmuję ich ostatni raz zostawiając drobne pocałunki na policzku każdego. 
- Ja Cię odprowadzę ! - wyrywa się Kubiak, kiedy wychodzę. 

- Czego nie mówiłaś, że wyjeżdżasz ? - prawie, że krzyczy na mnie, kiedy stajemy pod audi rodziców. 
- A po co ? 
- Po co ? Bo chyba się przyjaźnimy ? 
- Przyjaźnimy ? Nie przypominam sobie, żeby Zbyszek albo Asia mnie całowali. - mrużę, wkurzona oczy. 
- Daj spokój. 
- Co ? 
- Nie możemy pożegnać się w zgodzie ? - zadaje tak bezsensowne pytanie, że gdybym nie była wystarczająco wyprowadzona z równowagi najprawdopodobniej walnęłabym sobie z otwartej dłoni w twarz. 
- Słyszysz co mówisz ? Pocałowałeś mnie ! 
- A ty to odwzajemniłaś ! 
- Przypływ emocji ! - próbuję się wykręcić. 
- Serio ? - wpatruję się we mnie, po czym drugi raz w tym tygodniu intensywnie, bezczelnie, ale przyjemnie wpija się w moje usta, Czy jestem idiotką ? Tak, zdecydowanie, bo po raz drugi odwzajemniam ten pocałunek. Znów odrywam się gwałtownie i ostatni raz spoglądając w brązowe oczy Michała odwracam się i oblizując wargę jak gdyby chcąc jeszcze smakować jego ust, wsiadam do samochodu, po czym odjeżdżam.
 Kiedy dojeżdżam pod mieszkanie słyszę odgłos przychodzącego sms. Odblokowuję telefon i czytam treść wiadomości. 
" Przypływ emocji, mówisz ? 
                                  Michał "  

" Zapomnij o mnie " 
Skrobie na telefonie te słowo, chociaż czuję dziwne kłucie w sercu. Z oczu wydostają się z niewiadomych przyczyn łzy.  



29 sierpnia 


Po raz kolejny w ostatnim czasie z malutkich okien samolotu obserwuję pozostawianą przeze mnie ziemię. Ale towarzyszy mi zupełnie inne uczucie niż te, które odczuwałam lecąc z Londynu. Strach, wielkie przerażenie, niepewność, zagubienie, samotność. Boję się, tak bardzo. Czy dam radę ? Czy sobie poradzę ? Mam ochotę uciec, wtulić się w ramiona przyjaciół, których ze mną nie ma. No właśnie jestem sama i przez najbliższy rok cały czas będę sama. Ściskam mocniej w dłoni telefon i z przerażeniem zostawiam za sobą Polskę. Kochany kraj, Asię, Zbyszka, rodzinę, psa, Michała. Tak Michała, ale o nim w tym momencie należy zapomnieć. Teraz nie liczy się już, że na jego widok niczym nastolatka mam motyle w brzuchu, teraz nie ważne jest to, że chyba go kocham. 
Ulubiona piosenka nadaje rytm temu lotu. Lotu do nowego życia, do nowej rzeczywistości, tożsamości..


 ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Siema. :) 

Czy można zaprzyjaźnić się z kimś w jednej dzień ? Nie wiem, ale to jest tylko opowiadanie, tylko fikcja więc niech będzie, że tak. 
Michala wyjeżdża do USA co było zaplanowane praktycznie od początku pisania tego opowiadania. Tych, którzy czytają tylko dla siatkarzy proszę o niezałamywanie się w Stanach też są siatkarze ! Hahaha. :) 
A skoro już mówię o USA to z kim się widzę w Spodku 5 lipca ? :) 

RESOVIA, RESOVIA ! JESZCZE DWA MECZE I POWTÓRZĘ DZIEŃ SPRZED ROKU !  





AA podał kadrę. Ciekawa, powiem szczerze. xd Niektórych nazwisk faktycznie nie kojarzę, no ale skoro trener ich powołał to oznacza to, że są coś warcie. :) 


Rozgrywający: Fabian Drzyzga, Marcin Janusz, Grzegorz Łomacz, Paweł Woicki, Łukasz Żygadło.
Środkowi: Piotr Hain, Karol Kłos, Grzegorz Kosok, Marcin Możdżonek, Piotr Nowakowski, Łukasz Wiśniewski, Andrzej Wrona, Maciej Zajder.
Przyjmujący: Wojciech Ferens, Miłosz Hebda, Michał Kubiak, Bartosz Kurek, Michał Ruciak, Krzysztof Wierzbowski, Michał Winiarski, Wojciech Włodarczyk, Wojciech Żaliński.
Atakujący: Zbigniew Bartman, Grzegorz Bociek, Jakub Jarosz, Dawid Konarski, Bartosz Krzysiek, Maciej Muzaj,
Libero: Krzysztof Ignaczak, Damian Wojtaszek, Paweł Zatorski, Michał Żurek.


Radość naszego Reprezentanta i MVP II meczu finałowego - niesamowita ! 




A taką radość chciałabym zobaczyć w sobotę i w niedziele. Trzymam kciuki ! 

Idalia :) 

P.S 
A teraz co sądzicie o meczach finałowych ? :) 



Zdjęcia zaczerpnięte ze strony "Siatkówka w Obiektywie" 

14 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Mam nadzieję, że Michala jednak nie wytrzyma w Stanach. Ja rozumiem, że tak ma bardzo duże szanse na zrobienie ogromnej kariery sportowej, ale zostawiła wszystkich w Polsce.. Będzie tęsknić.. No i jeszcze ten Misiek..
    Co do meczy to liczę na Jastrzębski i Resovię :)
    W tej kadrze zdecydowanie brakuje mi Gumy i Wlazłego, no ale mówi się trudno... :(

    Pozdrawiam, no_princess :*

    http://nawiedzona-deskorolka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pożyjemy zobaczymy :P

      Zgadzam się mi też ich brakuję i Oliega oczywiście. :)
      BO W JASTRZĘBIU W RZESZOWIE JEST WIARA, KTÓRA ŁĄCZY KIBICÓW OBU MIAST ! ;3

      Usuń
  2. Michla i Michał cóż to by była za para, niestety wyjazd. Wyjazd no właśnie i kogo ona tam może poznać :D? A nawiązując do twojego pytania, czekam na kolejne mecze a poprzednie interesujące. Niech wygra lepszy! Moje serce za Jastrzębiem ale jeśli nie oni to może Resovia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BO W JASTRZĘBIU W RZESZOWIE JEST WIARA, KTÓRA ŁĄCZY KIBICÓW OBU MIAST ! ;3

      Usuń
  3. ze mną, ja się do Spodka wybieram :))
    -anula

    OdpowiedzUsuń
  4. A już myślałam, że Miśka nie wyjedzie... Trochę to wszystko komplikuje :P Niech się słucha Zbyszka ;) :p. I zdecydowanie to nie był przypływ emocji ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jednak wyjechała, ale to tylko rok (chyba) :P

      Usuń
  5. Przeeepraszam, tak strasznie przepraszam, ze miałam u Ciebie takie zaległości, ale w każdej wolnej chwili starałam się je nadrabiać :)
    Już jestem na bieżąco :)

    Można się zaprzyjaźnić w jeden dzień...no może przyjaźń to za dużo powiedziane, ale na pewno można poczuć, że ktoś do nas pasuje, że łączy nas wiele wspólnego, że nie ma mowy o nudzie... Nie wiem, nazwijmy to... sympatią? :)
    w przypadku Michaliny i Asi widać to gołym okiem ;)
    Mam nadzieję, że przez ten wyjazd nie ucierpią niczyje relacje...
    i podoba mi się, że Michala w końcu przyznała, że kocha Miśka! :)

    Jeszcze raz przepraszam za te zaległości ;)

    Pozdrawiam,
    naranja-vb.blogspot.com

    PS. Jak znajdziesz czas to zapraszam do siebie na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznała, przyznała, ale czy wyjdzie im to na dobre ?
      Ale nie musisz mnie przepraszać. haha :) Ja wszystko rozumiem. ;3

      Usuń
    2. Zapraszam na nowy rozdzial jak znajdziesz czas :)

      Pozdrawiam,
      naranja-vb.blogspot.com

      Usuń
  6. Czekam na następny rozdział mam nadzieję że niedługo się pojawi.:) Idala, pamiętaj o książce.:D ~ Milena

    PS. Mam szarlotkę mojej babci w domu. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)
      Książce ? Kurde jak zawsze o wszystkim zapominam, jakiej książce ? ahahha

      Oj Miluś, Miluś wiesz, że kocham szarlotkę Twojej babci ? ^^

      Usuń
    2. Hah wiem, wiem. :D Wpadaj w piątek bo namówiłam babcię i będzie znowu robić. :)~ Milena

      Usuń