piątek, 26 lipca 2013

Rozdział dwudziesty siódmy


Ciemna ciecz pełna przeróżnych witamin orzeźwia mój organizm. Rozglądam się po zadbanym, sporym korcie. 
2:2 w drugim secie, pierwszy natomiast wygrałam do 3. Przegryzam wargę, poprawiam naciąg rakiety i pewnym krokiem przy akompaniamencie braw publiczności zmierzam za końcową linię. Serwuje Angela. Odbieram jej silny serwis przebijając piłkę z forhendu w końcową linię. 
- Quinze for miss Zawadzka. - słowa Andrei roznoszą się po korcie, uśmiecham się i czekam na jej kolejny serwis. Uderza tak mocno, że odrzuca mnie przy odbiciu do tyłu. Biegnę, aby odbić piłkę spadającą tuż przy siatce. Lewa noga, prawa noga, ciężki oddech. Delikatnie podskakuję do góry i w tym samym momencie czuje jak przekręca mi się stopa. Upadam. Upadam krzycząc głośno. Łapie się za kostkę, zginając się w pół. Jęczę, czuję jak do oczu cisną mi się łzy. Zaciskam jednocześnie zęby i powieki. Drżę, kiedy tuż przy mnie pojawia się cały mój sztab, Andrea i Angela. 
- Co jest ? Miśka ! Miśka ! - krzyczy Adam. 
- Napierdala ! - dotykam delikatnie kostki, czując jak rozrywa mi cały dół nogi. Po policzku spływa pojedyncza łza. Ocieram ją szybko nadgarstkiem, a tuż przy mnie pojawiają się ciemne, metalowe nosze. 
- Weź ją Michał pod pachy. Przeniesiemy ją na nosze. - dopiero teraz zauważam Kubiaka. 
- Nie ! 
- Jak nie ?
- Ja skończę grać ten mecz. - zaciskam mocno zęby, podpierając się dłońmi o mączkę. Staram się wstać, chwieje się, ale w porę łapie mnie Michał 
- Nie pierdol, tylko wchodź na te nosze. - grzmi mi do ucha. 

Tomasz podaje mi tabletki przeciwbólowe w drodze do spalskiego szpitala. Połykam je zaciskając mocno pięść. Po 15 minutach dojeżdżamy do szpitala, robią mi rentgen i przeróżne badania. Wychodzę z beżowego budynku o kuli i ze stabilizatorem na kostce. Cierpię. Skręcenie stawu skokowego. Klnę kicając na dwóch badylach, potocznie zwanych kulami. Adam pomaga mi wsiąść do auta co sprawie, że wkurwiam się jeszcze bardziej. Drogę do ośrodka, a następnie z auta do pokoju pokonuje w słuchawkach na uszach, odpychając wszystkich napotkanych sportowców. Nie mam ochoty z nimi gadać. A oni doskonale mnie rozumieją. Ale nie to mnie jeszcze bardziej dobija. To twarz tej malutkiej, pryszczatej niuni Angeli. Przegryzam od środka policzki, sprawiając że moją buzię wypełnia krew. Wkurwiam się tak bardzo, kiedy kładę się na łóżku, a pod nogę Adam kładzie mi z 10 poduszek, aby moja noga była w górze. 
- Nikomu nie pozwól wejść. Nawet Michałowi. - nakazuje, kiedy kieruję się ku wyjściu. Kiwa głową, po czym opuszcza pokój zatrzaskując go na klucz. 
Włączam laptopa, na którym zaczynam oglądać moje finały z Wimbledonu. Począwszy od pierwszego, na którym byłam nikomu nie znaną Polką. Byłam osóbkę, na którą nikt nie stawiał. Po drugi i trzecie gdzie byłam murowaną faworytką, kimś kogo oglądało się z zapartym tchem. Aż po ten z tamtego roku, gdzie zostałam pokonaną przez tą, której dzisiaj już nie ma. I teraz tak bardzo jest mi źle. Tak bardzo jestem smutna, że aby być w formie na Igrzyskach Olimpijskich nie mogę wystartować w tegorocznym Wimbledonie. Tak kochanym przeze mnie turnieju. Piszę sms do Zbyszka, a następnie do Adama i po niecałych 10 minutach słyszę dźwięk przekręcanego kluczyka, a w drzwiach pokazuje się twarz Bartmana. 
- Co jest Miśka ? - przymyka drzwi, siadając na brzegu mojego łóżka. 
- Nic. Chciałam z kimś posiedzieć. 
- A Michał ? - spogląda na mnie pytająco. 
- Proszę. - patrzę na niego z wymalowanym grymasem na twarzy. Przestaje już mówić cokolwiek, przysuwa się bliżej mnie i zamyka mnie w swoim uścisku szepcząc, że wszystko będzie dobrze. Siedzimy tak paręnaście minut w totalnej ciszy. 
- Chciałam żebyś to Ty przyszedł, bo przeżyłeś coś takiego i wiem, że mnie zrozumiesz, a po za tym jesteś moim najlepszym przyjacielem. - całuje mnie we włosy, po czym grzebie coś w laptopie, by po chwili włączyć odcinek wojewódzkiego. 
" - A najlepsi przyjaciele ? Zawsze Cię wspierają w tych trudniejszych momentach ? Bo podobno Ci przyjaciele z sukcesami są zwykle gorzej traktowani. 
- Nie. - kręcę głową. - Mam najlepszych przyjaciół na świecie, którzy są wstanie przyjechać do mnie o każdej porze dnia i nocy mimo iż mieszkają w innym kraju. "
- Michalina ? 
- Tak ? 
- Nikt nie wie jak pojawił się w Twoim życiu tenis. 
- Kiedyś wam powiem. Okej ? Obiecuję. - przykładam rękę na serce. Siedzimy tak jeszcze przez godzinę, po czym Zbyszek wychodzi, a ja zasypiam. 

Budzą mnie poranne promienie słońca. Zakładam reprezentacyjny dres, włosy związuje w kitkę, robię delikatny makijaż i o kulach schodzę do stołówki. Zajmuje stolik z Igłą, Zbyszkiem, Michałem i Winiarem. 
- Jak ? - patrzy na mnie pokrzepiająco Igła. 
- Wimbledon odpada, za miesiąc zaczynam normalnie trenować i przygotowywać się do Igrzysk. - spuszczam głowę, grzebiąc łyżką w musli. - Chyba wrócę na ten czas do Rzeszowa. 
- Jak to ? - oburza się Michał. 
- I tak tu będę robić to samo co tam, czyli siedzieć na dupie. A wolę robić to w Rzeszowie, gdzie jestem sama i nie muszę oglądać sportowców, którzy przygotowuję się na coś na co ja nie mogę. 
- I co tak po prostu pojedziesz ? Może zadzwonisz po Matta i urządzisz sobie kącik smutków tak jak dwa lata temu ?
- Chuj ! - mówię przez zęby, po czym uderzam go z całej siły w prawy policzek, zabieram kule i najszybciej jak potrafię, a jest to trudne idę do pokoju. Wyciągam dwie walizki, które wczoraj rozpakowałam i wpycham do nich ciuchy. Pakuję ostatnie torby, uprzednio dzwoniąc po rodziców, aby po mnie przyjechali. Przebieram się w coś bardziej prywatnego i kiedy zamierzam wyjść z pokoju, drzwi gwałtownie się otwierają i staje w nich Zbyszek. 
- Wiesz, że on nie chciał. - patrzy mi w oczy. - Po prostu bardzo dawno Cię widział i myślał, że spędzi z Tobą ten miesiąc do rozpoczęcia Ligi Światowej. 
- Mógł nie wyjeżdżać do Włoch. - spuszczam głowę i wiem, że źle mówię, że nie powinnam, ale nie mogę się powstrzymać. 
- To dlaczego nie przeprowadzisz się z nim do Maceraty ? Dlaczego z nim tam nie zamieszkasz ? 
- Bo to nie jest takie proste Zbyszek. Ja mam tu swój sztab. To nie jest tak jak w siatkówce, że mogę sobie zmieniać kluby i wszystko mi w nim wyłożą. O cały sztab walczę, całemu sztabowi płacę, on jest mój. I nie zabiorę go do Włoch, bo każda z tych osób ma tu rodzinę. I aż tyle dla mnie nie poświecą. - całuję go lekko w zarośnięty policzek i zmierzam ku wyjściu przed ośrodek. 
Czarny nissan rodziców po paru minutach podjeżdża pod żółty budynek, wsiadam do niego i ze słuchawkami w uszach i pojedynczymi łzami wracam do Rzeszowa. 

----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Tak, wiem że krótki. 
Miał być jutro, ale pewien człek wyjeżdża nad morze i jutro nie mógłby go przeczytać. :P

5 komentarzy:

  1. Sama jesteś człekiem :3
    Kubiaczku, ah.. coś ty najlepszego zrobił?
    Co za człeki..
    Ale... będzie dobrze! Mówie wam! hahahah :p
    K-l-a-u-d-i-aaaaaaaaaaa! :D
    Już nie wiem ja mam się podpisywać, samo "Klaudia" jest nudne... xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Należało się Kubiakowi! Mogłą mu przywalić drugi raz jeszcze żeby równo było!
    Związek na odległość łatwy nie jest i decydując się na taki krok oboje powinni wiedzieć co robią!

    OdpowiedzUsuń
  3. ale Kubiak walnął.. dobrze sie Michalina zachowała, nie dziwie jej sie. super rozdział ;) pozdrawiam :*

    uciekajacodprzeszlosci.blogspot.com
    siatkarskielovestory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. To Michał dowalił... a już miało być tak pięknie, ale poniekąd Miśka dobrze zrobiła.
    Czekam na następny wspaniały rozdział. :)
    Pozdrawiam. ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy Misiek chce ode mnie oberwać? Szkoda mi Michaśki, bo mimo wszystko nie zasłużyła na to co powiedział. On przecież też święty nie był z Oliwką, no nie?

    Krótko, ale to tyle na dzisiaj
    MW.

    OdpowiedzUsuń