piątek, 27 września 2013

Rozdział trzydziesty ósmy


- Michał podpisał dwuletni kontrakt z Resovią, ma mieszkanie 3 bloki od Ciebie. - słowa, które spadają na mnie niczym linijka na dłoń ucznia. Jest tak blisko, a daleko. Na wyciągnięcie ręki. 
- Ale.. - jąkam się patrząc w jego zielone źrenice. 
- Napraw to. Schowaj dumę. Już wyjątkowo namieszałaś. Prawie że, a byś była matką. 
- Ale nią nie jestem. - gromię go wzrokiem, uderzając pięścią w stół. 
- I się ciesz. - szepcze opryskliwe. - Przestań. Już mam Cię dość. Czy ostatnio zrobiłaś coś dobrego ? Stałaś się taką sukę, że nie mogę na Ciebie patrzeć. Brzydzę się Tobą. Twoim zachowaniem. Co ty w ogóle robisz ? Chcesz udowodnić wszystkim że sobie dajesz radę ? Wyobraź sobie, że wszyscy wiedzą o tym że jesteś zdolna aby się po takim czymś nie złamać. 
- Nie wiesz jak mi jest ciężko. 
- Co Ty w ogóle pieprzysz ? Co ? Jest Ci ciężko ? A myślisz, że tylko Ty masz ciężko w życiu. Jesteś egoistką. - łapie mnie za dłoń, wbijając w mój nadgarstek paznokcie. Zabolało. Usłyszeć od przyjaciela takie słowa. Ma rację. - Przemyśl to. - odwraca się na pięcie i wychodzi trzaskając drzwiami. 
Cisza. Głucha cisza. Zabija mnie. Gwałci. Poniewiera. Chciałaś być taka ? To jesteś, pierdolona egoistko. Ciskam książką w ścianę. 
Trzęsie się i spada. 
Szklana szybka rozbija się uwalniając z niej kolaż zdjęć. Podbiegam siadając na podłodze. Ranię przy tym delikatnie kciuka. 
Ja. 
Ja nad morzem w wieku 2 lat.
Ja na pierwszym treningu. 
Ja łysa. 
Ja uśmiechnięta. 
Ja z pierwszym pucharem.
Ja z Norą i Dagą.
Ja ze złotem olimpijskim. 
Ja ze złotem pierwszego Wimbledonu. 
Ja z mamą i tatą.
Ja z babcią.
Ja z Michałem. 
Ja z Michałem na Jamajce. Dzień zaręczyn. Uśmiecham się gorzko, patrząc na swój nagi palec serdeczny.
Biorę w dłoń fotografie. Patrzę na Jego uśmiechniętą twarz, na brązowe oczy, które posiadają drobną, miodową plamkę. Na usta, które smakują niczym maminy biszkopt. 
Nie kocham Michała tak jak żona kocha męża. Kocham Go z całej duszy, z całej siły i tylko na Jego widok dzieję się w piersi coś takiego, jakby w nich tkwił drugi człowiek. Człowiek, który imię nosi Michał. Bo on wypełnia mnie całą. Mój umysł i serce. Bo jeśli się kocha, nie liczy się nic. 

Przebieram się maluję delikatnie oczy, po czym wsiadam do samochodu. Po niecałej godzinie dojeżdżam do tak dobrze znanego mi miejsca. Do domu, który odwiedzałam w dzieciństwie tak często. Wysiadam z samochodu, biorę torebkę i po chwili delikatnie pukam do drewnianych drzwi. 
- Już myślałam, że nie przyjedziesz. - przytula mnie do siebie. Czuję jej imbirowy zapach, widzę uśmiech na jej pomarszczonej twarzy. 
- Co ja mam zrobić ? - zadaje pytanie, kiedy siedzę na jej starej, bordowej kanapie przegryzając czekoladowe ciasteczka. 
- Pamiętasz to co Ci powiedziałam, kiedy miałaś 10 lat ? - kiwam delikatnie głową. - No właśnie. - kładzie na mojej dłoń swoją ciepłą rękę i uśmiecha się do mnie pokrzepiająco. 

Tydzień później
Przewracam się na drugi bok, śpiewając cicho piosenkę rozbrzmiewającą w słuchawkach. Wciągam zapach naleśników usmażonych niecałe 15 minut temu, wpatruję się w fotografie. Fotografie, która przyprawia mnie o dreszcz. Ty, Ja, Jamajka. 
Twoje ciepłe spojrzenie, uśmiech. Wiem gdzie jesteś. Wiem co aktualnie robisz. 
Grzejesz dupę na Karaibach. 
Ja ? 
A czy ja się jeszcze liczę ? Nie odzywasz się, a to tak bardzo boli. Ciepło świeżo wypranej kołdry ogrzewa moje zmarznięte ciało. Ciche pukanie i moje równie ciche "proszę". 
- Miśka ? 
- Tak ? - podnoszę głowę wyjmując słuchawkę w ucha. 
- Chcesz kawy ? - czy chce kawy ? A czym w dzisiejszych czasach jest kawa ? Czarnym napojem  który jest niczym narkotyk. Narkotyk, który wprowadza w uzależnia. Uzależnia takie w jakie Ty uzależniłeś mnie od siebie. Miałeś tego nie robić. Nie, błąd. Ja miałam nie uzależniać się do Ciebie, ja miałam Cię nie kochać, nie zbliżać się do Ciebie, miałeś być siatkarzem, którego podziwiałam, a nie miłością mojego życia. Miałeś być Michałem Kubiakiem, tak po prostu. Ja miałam być Michaliną Zawadzką - Piewniczak, żoną Powera, przyjaciółką Nory i Dagi. Miałam być zwykłą dziewczyną. Tenis miał być jedynie pomocą, a nie pracą i pasją, która stała się uzależnieniem. Nigdy nie miałam poznać osobiście Zbyszka, nigdy nie miałam zaprzyjaźnić się z Asią. 
Miałam być Michaśką. Tak po prostu. 
Tylko tej prostoty nie otrzymałam. 
- Nie, dzięki. - spoglądam na mamę, która z lekkim uśmiechem wychodzi z mojej sypialni. 
Przykrywam się aż po głowę kołdrą, która wydziela tak przyjemny zapach. Pamiętam kiedy pierwszy raz postawiłam swoją stopę na korcie. Pamiętam ten dotyk rakiety, pamiętam słowa trenera po 5 latach nauki "Będziesz wielka". I byłam, jestem i będę. Zawsze. 
Wychodzę spod pierzyny, ubieram się w strój treningowy, włosy zaplatam w warkocz, który puszczam na ramiona. Łapie w dłonie torbę, żegnam się z mamą i idę w stronę auta. Po drodze rozdaje parę autografów, by po 30 minutach zaczynać rozgrzewkę. Widzę zestresowany wzrok Adama na sobie. 
Na jednej z przerw siadam przy nim i wpatruję się w jego oczy.
- Co jest ? 
- Masz propozycję. Nie do odrzucenia. Naprawdę. 
- Jakoś bliżej ? - przechylam głowę. 
- Japonia. Rok. Trener Sereny Williams. Pełny sprzęt, mieszkanie. - krztuszę się napojem. - Przemyśl to. Wiesz, że jesteś w połowie może jeszcze nie. Wiesz że jesteś na szczycie i sądzę, że taka propozycja może się już nie nadarzyć. - serce przyśpiesza, wstaję z ławeczki i chwytam rakietę. 
- Zastanowię się. 

- Co teraz ? 
- Spełniaj marzenia, tak po prostu. - ciepły głos starszej kobiety uświadamia mi to co powinnam zrobić. Gubię się. Gubię się niczym małe dziecko w wielkim mieście. Niczym niewidomy w nowym miejscu. Boję się. Boję się niczym matka o swoje dziecko walczące o życia. Łkam. Chociaż miałam tego nie robić. Łkam tak jak tego dnia, kiedy usłyszałam słowa mamy rujnujące moje życie. 
Jej ciepłe ramiona przyciskają mnie do swojego serca. Głaszcze mnie po głowie szepcząc niewyraźne dla otoczenia słowa. Ja je rozumiem. Tylko ja. One przeznaczone są tylko dla mnie. 
Gorąca herbata z fusami paruję nad ciemną filiżanką. Wiatr hulający za drewnianą chatką. Szybkie bicie mojego serca. Bezradność. Niewiedza. Zagubienie. 

Tydzień. 
7 dni. 7 pomysłów. 7 łez. 7 wspomnień. 7 spotkań, jedno wyjątkowe, sześć zwyczajnych. 7 treningów. Jeden lot. 

---------------------------------------------------------------------------------------------------

Wiem, że krótki. 
Ale chciałam w taki sposób zakończyć ten rozdział, a dłuższego go nie dało się zrobić. Xd 

Czy Miśka wylatuje do Japonii? Kim jest kobieta, która pojawia się dwa razy, a wcześniej pojawiała się już w opowiadaniu ? Czekam na Wasze domysły. :D 

Proszę o KOMENTARZE !  :)
--------------------------------------------------------
Chyba wypaliłam umysł pisząc konkurs żeby napisać coś sensownego. Wiecie ? Czasem są w życiu takie przeczucia, takie momenty, gdzie wiesz że to właściwy moment. I kiedy Andrea przejmował tę reprezentację to wiedziałam, że to ten moment. To były tłuste lata ! 
- 3 miejsce ME
- 2 miejsce Pucharu Świata ( chyba najważniejsze )
- 3 miejsce LŚ 2011
- 1 miejsce LŚ 2012
I wiecie co ? Dzisiaj, jako wieloletni kibic nie wiem co czuję. Nie wiem nawet co powiedzieć, ani co wam napisać. Tak bardzo chce wyrazić swoją opinię i jak mało kiedy tej opinii nie mam. A może mam, ale gdzieś głęboko. Kiedy to piszę jest 21:15, 26.09.2013 i zazwyczaj o tej porze przez mój umysł przelatują miliony pomysłów, dziesiątki nowych rozdziałów. A dzisiaj nie potrafię nawet dokładnie przemielić płatków, które aktualnie spożywam. Odpadnięcie z Mistrzostwa Europy chłopaków i wyjazd. Zdajecie sobie sprawę gdzie jest Szwecja ? Ja niestety musiałam. Został nam tydzień. Takie życie. No ale nie o tym miałam. 
Może dla niektórych to zabrzmi słodko, zawieję nieprawdą, ale to chyba jedyna rzecz jaką czuję. 
Oni są niesamowici. Po prostu. Tak bez zbędnych ceregieli. Tu nie chodzi o to że przegrali czy wygrali, my może za bardzo wmówiliśmy sobie, że mamy wygrywać wszystko. Jestem tenisistką  gdyby nie własna głupota i moje chore pomysły, byłabym teraz tam gdzie być powinnam. A na pewno nie mówię tutaj o moim domu. Przeżyłam w swoim króciutkim życiu wiele kontuzji, zwycięstw, porażek. Porażek, które były nie z mojej winy. Bo ja nie widzę tutaj minimalnej winy chłopaków ! Naprawdę i to nie dlatego że chce posłodzić. Nie ! Bo oni pokazali w całym niestety dla nas krótkim turnieju, że kochają to robić, że walczą do upadłego tak jak obiecywali, że chcą robić to dalej. 
Czasem żałowałam, że wybrałam właśnie taki sport. Samotny. Gdzie w szatni siedziałem przed meczem sama. Sama z własnymi myślami i głośną muzyką ze słuchawek. I wtedy po swoim meczu włączam siatkarskie mecze i szczerze zazdrościłam tej zespołowości, tego że zawsze możesz liczyć na tego drugiego. I ja nie boję się tego że MŚ wdupimy, ani tego że AA straci posadę, ja tak cholernie boję się tego że możemy stracić tę naszą zespołowość, tę drużynę którą kocham tak mocno, że aż od prawie 3 dni do oczu cisnął mi się łzy. Boję się tego że chłopaki po 3 porażkach stracą do siebie zaufanie. I modlę się. Modlę się aby tak się nie stało ! 

"Człowiek przegrywa tylko wtedy, gdy sam uznaje swoją porażkę i rezygnuje z dalszej walki o spełnienie marzeń." 

Kolorowych ! 
Mam nadzieję, że będziecie takie mieć, bo ja od jakiegoś czasu nie potrafię spokojnie spać. 

9 komentarzy:

  1. ona nie może wylecieć ! ona musi być z Michałem :( !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a i to co napisałaś pod rozdziałem jest niesamowite i muszę ci przyznać, że po meczu z Bułgarami ryczałam jak głupia.. na niczym mi tak nie zależało jak na ich zwycięstwie, a najgorsze jest to, że teraz każdy wiesza na nich psy, a oni na to nie zasługują, bo zawsze dają z siebie wszystko, pozostawiają serce na boisku ..

      Usuń
  2. A ja się zastanawiałam dlaczego od meczu wciąż chcę mi się płakać... nie jesteś sama z tym ;)
    Wielka szansa przed Michaśką.. wielka, oj wielka :) Jeśli wyjedzie może stracić Michała (choć na razie nie śpieszy jej się żeby zrobić ten "pierwszy krok") nie wyjedzie, będzie żałować.. :D
    I znowu mieszasz z tą babką! Przecież wiesz ze tego nie ogarniam :p
    Bartman dobrze mówi!
    6 dni? kurwa- jak mało! Ale Ty dobrze wiesz że dasz rade, że dacie radę.
    Przez "to" pod rozdziałem znowu płakałam, boże, kiedy to sie skończy? Jak nas to boli, a co mają powiedzieć Oni..
    Ale te "to" wyszło Ci genialnie :*
    Kończe to jest 23:35 i uwierz że ja również na nic nie mam siły, nic♥
    Klaudia:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Spełniać marzenia?? trzeba tylko wiedzieć, co jest tym marzeniem. Bycie na szczycie przez lata? Czy bycie z Michałem? W wypadku Michaśki i Michała nie ma kompromisu idealnego. Ktoś musi z czegoś zrezygnować lub oboje!

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja ci powiem jakie ma być zakończenie następnego xd Michaś pojedzie po nią do Japoni, przeproszą się i wszystko będzie happy. Tak jak dawniej :>
    Cudny rozdział, wiesz to ;**
    Violka :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam to opowiadanie <3
    Zapraszam również do mnie
    http://always-togheter.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. kiedy pojawi się nowy rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny :) bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  8. super rozdział :) Miśka musi być z Miśkiem :D czekam niecierpliwie na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń