niedziela, 22 września 2013

Rozdział trzydziesty siódmy


Patrzą na mnie. Patrzą jak na wybryk natury. A czym ja kurwa jestem ? No jasne, że jestem wybrykiem natury. Śmieję się w głos spoglądając w oczy rywalki. 
- Zwyciężczyni tegorocznego Wimbledonu 2018 Michalina Zawadzka ! - głos spikera, wrzawa na korcie głównym, śmiech, bez łez bo już nie płaczę, gromkie brawa trenera i rywalek. Nie dowierzają. Nie dowierzają. Jak ze złamanym sercem i dwoma skręconymi palcami u lewej dłoni wygrałam Wimbledon. Ktoś z komisji dopingowej zaczyna się czepiać. Ale gówno znajdzie. Jestem czysta. Czysta jak narkoman po długoletnim odwyku. Wredna, chamska, nie do zniesienia. Tylko te epitety w ostatnim czasie krążą wokół mojej osoby. 
Schodzę z kortu, odmawiam autografów, odmawiam wywiadu, odmawiam podwózki na lotnisko Adama. Żądam wakacji i je dostaje. Chytry uśmieszek w hotelu doprowadzam personel do wściekłości. Cóż. Będą musieli pomalować ściany. Ups. 
Wchodzę na lotnisko z walizką w dłoni, by po paru godzinach wylądować w Afryce, a dokładniej w południowo-zachodniej Nigerii. 
Plemię Joruba wita mnie z uśmiechami. Do tej pory nie wiem co skłoniło mnie do przyjęcia propozycji jednej z fundacji. 
Dostaje miejsce w jednej z drewnianych chatek. Wciskam walizkę pod łóżko i zacierając dłonie wychodzę przed mój tymczasowy dom.
- Myślę, że język opanujesz dość szybko, a jak na razie to jest Akata. - moja przełożona pokazuje mi ciemnoskórą, ładną dziewczynę. - Mówi po angielsku więc się z nią dogadasz no i oczywiście będzie Ci tłumaczyła język. 
- Ok.
- Z mojej strony to chyba tyle, jeśli będziesz coś potrzebować wiesz gdzie mnie znaleźć. Powodzenia !
- Dzięki. - posyłam jej delikatny uśmiech. 
- Cześć jestem Akata. - mówi płynnym angielskim.
 - Michalina. 
- Więc może na początek trochę oprowadzę Cię po wsi. 
- Jasne. 
Zabieram mnie na zwiedzanie. Pokazuje drewniane chatki, błotniste drogi, mieszkańców, którzy swoją biedą przerażają mnie, oprowadza mnie po każdych zakamarkach pokazując szpital, który okazuje się glinianym pomieszczeniem. Mieszczą się w nim zaledwie trzy łóżka, reszta chorych osób leży na trawie przed budynkiem. Łapie się za głowę, kiedy zauważam kobietę krzyczącą z bólu. 
- To Aczeda. Rodzi od 14 godzin. - kręcę głową patrząc w jakich warunkach odbywa się poród. Grube drzewo, o które się opiera przypomina trochę nasz dąb. Po jej twarzy spływają krople potu, które zaraz mieszają się z pyłem, ostra trawa zapewne wpija się w jej ciało i trzy polskie wolontariuszki, które z cierpliwością patrzą na jej cierpienie. Przechodzi mnie dreszcz. 
- Chodź dalej. - ciągnie mnie za rękę by po chwili pokazać kolejne miejsca. Porównuje to wszystko do naszych reali. Bieda. To wszystko. Tak okropny ból, który mną targa kiedy spoglądam na małe, brudne, ale wesołe dzieci. Dzieci bez perspektyw, dzieci czasem porzucone, które w wieku 12 lat muszą zajmować się swoim rodzeństwem. 

Kolejny tydzień trochę przyzwyczaja mnie do tego co tu się dzieję. Dnie są gorące i pełne pracy, noce niebezpieczne. Zdarzają się porwania, bijatyki, strzelanina. 
Każdy dzień to walka o przetrwanie. 
W sobotę dostaje przydział na miejscowej kuchni. Rozdaje posiłki patrząc z jak wielką niecierpliwością dzieci jedzą kawałek bułki i kaszy, a resztę chowają po kieszeniach.
Wieczorem w czasie pracy w polu znajdę przywiezione cukierki zakopane pod drzewem. 
"Na specjalny moment" odpowiada mi ich właściciel.
Następnego dnia cała wioska udaję się do oddalonego o 5 km miasta na msze. 
Z tak wielką pobożnością składają brudne od pracy ręce do modlitwy, szepczą swoje pragnienia, problemy, które powierzają tylko Bogu. Ksiądz okazuje się misjonarzem z Polski. Opowiada mi trochę więcej o ludności, o ich problemach. W niedziele nie robią nic. Uznają ten dzień jako święty. Wieczorem organizują małe ognisko przy którym tańczą i śpiewają. Ich roześmiane twarze połyskują. 
Ich głosy wypełniają całą przestrzeń. Ich śmiechy nadają mi radości. I kiedy masz przed oczami taki widok zapominasz o tym kim jesteś. Zapominasz o tym jakie masz problemy, bo oni mimo iż mają je jeszcze większe, mimo iż są osobami które nigdy nikt nie zauważy, nie pozna cieszą się. Dziękują Bogu za życie. Nieważne, że takie. Ważne jest to że ono po prostu jest. 
Poniedziałek okazuje się dniem wielkich niespodzianek. Dniem przełomowym w moim życiu. 
Odmiana. Chęć brania z każdej chwili jak najwięcej. 
Mocze dłonie w glinianej mazi śmiejąc się w głos. Uformowuje z niej małą miseczkę, na jeszcze mokrej glinie wyskrobuje malutki napis "Dla Asi i Zbyszka" po czym odkładam moją pracę na słońcu. Wieczorem jestem asystentem przy porodzie. To uczucie, kiedy trzymasz malutką, zakrwawioną, płaczącą, ciemnoskórą istotę, która jest tak piękna. Jest tak piękna, że wydaje mi się nie być godną życia w takim świecie. Jest najpiękniejszym stworzeniem jakie widziałam.
We wtorek poznaje młodego mężczyznę. Jest w moim wieku. Nie dowierza, że jestem jedną z najlepszych tenisistek na świecie i mówi iż on również grywa w tenisa. Więc wieczorem przy jednych z ostatnich promieni słońca, przy afrykańskiej publiczności, drewnianymi rakietami i pościeranymi piłeczkami, które całkowicie straciły swoją żółć rozgrywamy mecz. Pokonuje Go. Pokonuje czym wywołuje śmiech wszystkich zebranych. Po woli zaczynam ich rozumieć. Gratulują mi i jednocześnie śmieją się z Wakala. Po meczu siadamy przy ognisku i z drobną pomocą językową Akaty opowiadam im o sobie, o swoim osiągnięciach, pokazuje zdjęcia. 
Nie dowierzają. Bo przecież kobiety nie mogą robić kariery. Śmieję się tłumacząc, że w Polsce mogą. Oburzenie wśród mężczyzn jest ogromne, za to kobiety przytakują mi zachwycone. 

Z dnia na dzień coraz bardziej zbliżam się do Wakala. Coraz bardziej kocham ten naród. Coraz bardziej jestem zachwycona ich kulturą. Coraz bardziej podziwiam tych ludzi. Każdy dzień jest przeżyciem, które zostawia na mnie jakiś ślad. W ostatnią noc pobytu tutaj organizują na moją cześć ognisko. Przebierają mnie w swoje stroje, moje policzki przyozdabiają przeróżnymi barwnikami, uczą nowych pieśni. Zabijają nawet na moją cześć jedną z hodowanych przez nich krów ! 
Przyznam szczerze, że smakuje obrzydliwie, ale staram się tego nie okazywać. Kiedy na nich patrzę wiem że będę tęsknić, za nimi, za tą magią która tutaj mimo trudnego życia ciągle jest. 

Kiedy wszystkie śpiewy i odgłosy cichną, a ja zostaje jedynie z Wakalem czuję się jakoś inaczej, dziwnie. Mam wrażenie, że coś nastąpiło w moim życiu, coś innego, coś rzadkiego, coś czego nigdy nie doświadczyłam. Nawet nie wiem, w którym momencie jego duże, ciemne usta wpijają się w moje delikatne wargi. Całuje tak inaczej, tak spokojnie ale magicznie. Tak niecierpliwie. W tak inny sposób. Przykładam swoje dłonie do Jego rozgrzanych policzków, całując namiętnie Wakalowe wargi. Czuję jak Jego dłonie wędrują pod moją sukienkę. Przestać to ? Przecież Michał.. Kuźwa nie jestem z Miśkiem ! Krzyczę na swoje sumienie, zatapiając palce w jego kruczoczarnych włosach. Odrywam się od Jego ust by ściągnąć Jego t-shirt i moją sukienkę, patrze w Wakalowe wesołe zielone oczy. Są prawie tak zielone jak te Zbyszkowe. Właśnie co powie Bartman i Asia ? A co mnie to obchodzi ! Znów na siebie krzyczę odpinając stanik, który po chwili ląduje na jednej z drewnianych ławeczek obok. 
Zielona trawa wbija się w moje nagie ciało okryte jedynie czerwonymi figami, kiedy przygniata mnie swoim ciężarem całując moją szyję. Jego ramiona są inne. Węższe i mniej umięśnione od tych Kubiakowych. Dlaczego ja ich porównuje ! Przestań idiotko ! Znów na siebie krzyczę, kiedy Afrykanin wchodzi we mnie, jednocześnie całując moje usta. Jęczę cicho. Co dziwne nie patrzę na niego. Zawsze w czasie stosunku patrzyłam na swojego partnera. Teraz jest inaczej, teraz spoglądam na duże drzewo nad nami. Jego szum wydaje przyjemny dźwięk, jego widok napawa mnie radością. Jego szum przypomina mi trochę dźwięki melodii, której tytułu nie potrafię sobie przypomnieć, piosenki którą skądś kojarzę, ale nie wiem skąd. 



2 miesiące później

Patrzę to na swoje wciąż opalone Afrykańskim słońcem ręce, to na Asię, to na drobny patyczek leżący na pralce. 
- Kiedy ostatnio miałaś okres ? - zadaje mi kolejny raz to samo pytanie, patrząc na mnie nerwowo. 
- W lipcu. Przecież Ci kurwa mówiłam !
- A jest wrzesień ! Bożesz Ty mój ! Coś ty do jasnej cholery robiła w tej pierdolonej Afryce ?!
- Nie krzycz na mnie ! - warczę nerwowo podnosząc się z wanny. - Jejku. Co to będzie ? 
- Dziecko będzie idiotko ! 
- Ja nie mogę ! Przecież.. 
- Nie histeryzuj ! Jedna kreska.
- Czyli ? - patrzę na nią i czuję jak w oczach zbierają mi się łzy. 
- Gówno ! Nie jesteś w ciąży. - rzucam się jej na szyje z ulgą wypuszczając powietrze. 
Bo to nie chodzi o to że nie chce mieć dziecka lub nie jestem gotowa. Chodzi tylko i wyłącznie o to że chce mieć dziecko z Michałem. I tylko z Michałem. 
- Już ? - patrzy na mnie spokojnie, głaszcząc mój policzek. Kiwam delikatnie głową, po czym idę za nią do mojego rzeszowskiego salonu. Gdzie na telewizorze leci mecz finału Mistrzostwa Świata. 
Tie-break Polska vs Rosja. Na zagrywkę wchodzi Michał. 
Jego lekko zarumienione policzki, błysk w oku. As ! 
Boże, jak ja Go kocham ! 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Z tą piosenkę to troszkę przyaktorzone xd ale musiałam. :) 
I jak zaskoczone ? 
To jeszcze nie koniec masakry w moim wykonaniu xd hahahha
( PISK )  Jej ! Zaczęły się w końcu ! ME ME ME ME ! 
Wczorajszy mecz z Turcją oceniam na 4- 
Nie był tak dobry jak powinien być. Ale zwalam to na to iż pierwsze mecze charakteryzują się dziwnymi wydarzeniami. Bo Niemcy ogrywają 3:0 Rosję, a Słowenia 3:1 Serbię. No cóż. 
Mam nadzieję, że dzisiaj pokażemy Francuzom na co nas stać. 
Trzymam kciuki :) 

Jakoś mi tak wychodzi, że rozdziały dodaje co 4 dni. xd więc pewnie kolejny za 4 dni :P 

4 komentarze:

  1. Nie to że jestem jakąś rasitką, ale nie chciałabym żeby Michaśka miała dziecko z ciemnoskórym. Mam nadzieję, że wrócą do Siebie z Michałem bo oni nadal się kochają, tylko trochę się pogubili w swoim życiu;)
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieci z takich "związków" są ślicznie:). Michalina powinna zacząć życir od nowa. Szkoda, że nie potrafi zapomniec o Michale.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam że jesteś walnięta i że wymyśliłaś coś równie walniętego, ale że tak? <3 Ale w sumie po tym co mi pisałaś spodziewałam się czegoś gorszego, ale bardzo ciesze się z tego co jest :D
    I udowodniła, udowodniła że umie wygrać ze złamanym sercem, brawo.
    Wydaje się strasznie silna... i tak sie zastanawiam że kogoś mi Ona przypomina.. :*
    W końcu przyznała się że brakuje jej Michała, dobrze że nie zapomina.. ale co z nim? ;)
    4 dni? ohoohoh♥
    No Francuzom nie pokazaliśmy na co nas stać, ale... to nie koniec. ;)
    Klaudia♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże.. Jak mnie wystraszyłaś tym rozdziałem xd. Miśka z Afrykaninem?! Serio?! I jeszcze ten test ciążowy bożee xd Ciary na całym ciele xd Rozdział jak zwykle świetny, więc już więcej o nim mówić nie będę ;3
    Violka ;**

    OdpowiedzUsuń