Już miesiąc po ślubie, a życie wciąż toczy się jak rozpędzony pociąg. Codzienne treningi pochłaniają cały mój czas. Październik cały podporządkowany jest remontowi mieszkania. Listopad i grudzień to turnieje, a styczeń to miesiąc kłótni.
No cóż. Nie dogadujemy się kompletnie. Czy to kilometry czy może to że nie mamy dla siebie czasu ? A może jedno i drugie. Chyba na palcach u jednej ręki jestem w stanie zliczyć nasze rozmowy w lutym. Marzec, kwiecień i maj to turnieje. W czerwcu pierwszy raz od grudnia w kalendarzu pojawia się napis "Spotkanie z Miśkiem". Miśkiem ? Już tak do niego nie mówię.
Codzienne kłótnie chyba trochę nas przytłaczają, dlatego idę do kawiarni przy warszawskim rynku tak bardzo, bardzo zestresowana. Przecieram o brązowy żakiet spocone dłonie. Czuję jak poci mi się czoło. Kurde toż to nie normalne ! Jak mogę tak bardzo stresować się spotkaniem z narzeczonym ? Narzeczonym ? Już nawet zapomniałam, że nim jest.
Wchodzę do restauracji i już po chwili przy stoliku w rogu zauważam Kubiaka. Może trochę udawanym pewnym krokiem podchodzę do niego. Posyłam mu uśmiech, całując w policzek. Siadam na przeciwko i po chwili zamawiam dużą latte i szarlotkę.
- Co u Ciebie słychać ? - mówi patrząc mi w oczy. Czuję, że jest inaczej. I to wcale nie dlatego że nasze rozmowy ostatnio wcale nie wyglądały tak spokojnie, a raczej bardzo nerwowo i krzykliwie, ale dlatego że jego zachowanie jest zupełnie inne. Każdy jego gest jakoś inaczej wygląda niż go zapamiętałam.
- Jakoś leci. Wiesz treningi i turnieje. A u Ciebie ?
- No tak samo. - Cisza. Beznamiętna, przerażająca cisza. Spoglądam na pierścionek zaręczynowy, a potem na niego. Uśmiecha się delikatnie.
- Wciąż go nosisz. - A co miałam kurwa z nim zrobić ?
- To chyba oczywiste. - mówię z lekkim przekąsem.
- Ostatnio nie było za kolorowe...
- Przecież wiem. - przerywam mu już lekko poirytowana.
- Zawsze musisz być tak chamska. - podnosi jedną brew do góry.
- Życie. - wzdycham patrząc na przechodzących za oknem ludzi.
- Chodź.
- Gdzie ? - widzę jak wstaje i wyjmuje z portfela 30 złotych płacąc za nas.
- Nie będziemy tu rozmawiać. - patrzy na mnie, a po chwili łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę pobliskiego parku. Jego uścisk jest tak mocny i silny jak jeszcze nigdy. Próbuję wyślizgnąć swoją dłoń z jego, ale uniemożliwia mi to jeszcze mocniej ściskając. Zaczynam się jeszcze bardziej stresować.
- O co Ci chodzi ? - naskakuje na mnie, gdy tylko siadamy na jednej z ławek oddalonej od głównej ścieżki.
- A o co ma mi chodzić ? - prycham unosząc w górę głowę.
- Zachowujesz się ostatnio jak.. jak..
- Jak ? - mówię lekko podniesionym głosem.
- Inaczej niż zwykle.
- Wydaje Ci się. - kręcę głową patrząc na małą stokrotkę tuż pod moimi butami.
- Coś się zmieniło.
- Wiem Michał. - mówię spokojniejszym już głosem. - Ja już nie mam siły.
- Na co ?
- Na wszystko. Jest mi cholernie ciężko. Jestem w tym wszystkim sama. Ty jesteś tysiące kilometrów stąd. A tak bardzo Cię czasem potrzebuje.
- A myślisz, że ja Ciebie nie ? - spuszczam głowę, ocierając z policzka łzę. - Co teraz ?
- Nie wiem Michał. Ja mam wrażenie, że my za bardzo się od siebie oddaliliśmy.
- Przecież wiedzieliśmy, że tak będzie.
- Wiem, ale to już trwa tak długo, a ja nie mam siły ani chęci wciąż udawać wszystko jest okej. Bo nie jest. Strasznie dużo się dzieje. A Ty nie masz o tym pojęcia. Bo albo ja mam turnieje lub treningi albo Ty. Wiesz Michał ? Dzisiaj policzyłam nasze normalne rozmowy przeprowadzone w kwietniu. Wiesz ile ich było ? - patrzy na mnie unosząc brew, a ja ocieram wierzchem dłoni kolejną już łzę. - Trzy. - Milczę. Wpatruję się we mnie tak usilnie próbując coś wyczytać z mojej twarzy. Chyba mu to nie wychodzi. Cała jest zapełniona łzami. Pociągam nosem, kiedy zauważam że jemu także szklą się oczy. - Ja potrzebuję wsparcia, miłości a tego nie ma. I wiesz ja Cię nie obwiniam ja rozumiem. Ale ja po prostu już nie umiem tak. To było do zniesienia na początku, a teraz ja wymiękam. Wiesz ? Ja się poddaje. Ja mam już dość. Po za tym. Ja nie wiem czy kocham Cię tak bardzo jak wcześniej.
- Ja też. - spuszcza głowę, a ja widzę jak na jego spodnie spadają słone łzy. Płacze. Wiem, że jest mu ciężko. Wiem, bo mi także.
- Ja już tak nie potrafię. - kręcę głową, i jednym ruchem ściągam pierścionek. Odkładam go na ławce tuż przy jego udzie. Pociągam nosem. - Przepraszam. - Wstaje z ławki i spoglądam na niego i na złoto-srebrny drobiazg leżący tuż przy nim. Drobiazg, który tak bardzo znów chciałabym mieć na palcu, ale wiem że tak będzie lepiej. Musimy przemyśleć wszystko. Bo coś się wypaliło. Zatraciliśmy się w tym wszystkim.
Odwracam się na pięcie i wygrzebując z torebki chusteczki idę w stronę samochodu. Przecieram oczy zostawiając na białych chusteczkach czarne ślady tuszu do rzęs. Nakładam na nos okulary i cicho łkając wsiadam do auta.
Z bezsilności uderzam z całej siły w kierownice. Przykładam do niej głowę, czując jak całą twarz wypełnia kolejna porcja łez. Włączam radio i kiedy stwierdzam że stoję tu tak 30 minut odpalam silnik, po czym ruszam przez zatłoczoną Warszawę. Po niecałej godzinie wjeżdżam na autostradę.
Na dworze zaczyna robić się ciemno, a o szybę uderzają krople. Niebo płaczę. Płaczę ja. Tak bardzo. Bo wiem że zrobiłam dobrze, bo wiem że może to ten moment. Moment pożegnań. Bo w związku tak ważna jest miłość. A ja ? A ja już nawet nie wiem czy ona w naszym związku w ostatnim czasie była.
Bezsilność. Ta cholerna bezsilność. Niemoc, która rozsadza mnie od środka. Czuję się trochę tak jakby ktoś przywiązał mnie do łóżka zakazując gry w tenisa. Jak niewolnica.
Strużki deszczu zataczają dziwne szlaczki po bocznych szybach samochodu. Są tak bezwiedne. Nic kompletnie nic nie zależy od nich. Czuję się trochę tak jak one. Jak krople deszcze. Mokra od łez, zagubiona spływam po swojej własnej trasie życia. Odbijam się od przeszkód, raniąc się przy tym. Kaleczona przez życie, jak krople deszczu przez wycieraczki.
Nieszczęśliwa. Zagubiona. Niewolnica uczuć.
Bo czego tak nagle w nasze szczęście wkradła się monotonia ? Czego wkradło się niebezpieczeństwo ? Osoby trzecie, które potrafiły przez ostatni rok nie widzenia Go zawrócić mi w umyśle ? Czego tak nagle te uczucia wygasły ? Jak świeczka, kiedy spadnie na jej płomyk kropla deszczu. Czego ? Czego w nasz raj wkradł się wąż kusząc nas ? Tak jak wąż kuszący Ewe. Czego ? Kiedy ? Kiedy to wszystko się zaczęło ? I dlaczego akurat teraz, kiedy było już tak niesamowicie ? A może było za dobrze ? Może za bardzo żyliśmy w ideale zapominając o okrucieństwie świata ?
Może to kilometry nas zabiły ? Te miliony autostrad, dróg, znaków.
Kropla deszczu spływa po szybie. Kropla łez spływa po policzku.
A życie wciąż toczy się dalej. Trochę nie zważając na to jak bardzo cierpię. Egoistka.
Czuję jak trzęsą mi się ręce. Jak tracę grunt pod nogami. Jak przestaje odróżniać gaz od hamulca. Przekręcam gwałtownie kierownicą. Zatrzymuje auto i wyskakuje z samochodu. Światła oświecają przestrzeń pól, na których stoję. Deszcz tak znacząco prawie że idealnie miesza się z moimi łzami. Grubymi, ciężkimi, krwawymi.
Cierpię. Cierpię tak bardzo że nie mogę ustać na nogach. Zginam się w pół, aż w końcu upadam na mokrą trawę. Na zimną, kującą trawę. Podkulam nogi, słyszę drżenie mojej szczęki. Trochę jak w transie. Nierealnie. Nierealnie źle.
Trochę tak jak po pierwszym spróbowaniu marychy. Tylko że wtedy było nierealnie dobrze.
Czego płaczę ? Czego tak bardzo cierpię ? Skoro w zasadzie nie jestem pewna czy go kocham czy nie. Czuję wibracje telefonu, ale nie obchodzi mnie treść sms, który przyszedł. Mam to daleko w dupie. Bo co mi on pomoże. Wściekła kolejną wibracją wstaję i wrzucam go do schowka, gdzie natykam się na paczkę L&M. Siadam oparta o samochód i odpalam pierwszą szlugę. Deszcz cichnie, ale nie łzy.
Kolejne sączą się z oczu. Aż dziwne że tyle ich jest. Wciągam smak tytoniu. Napawam się nim czując jak rozchodzi się po całym wnętrzu mojego organizmu.
Okrutne. Tak bardzo okrutne, że nie ma go przy mnie. Że nie czuje jego zapachu. Że nie dotykam jego delikatnych włosów mytych zawsze miętowym szamponem. Że nie słyszę jego śmiechu. Że nie widzę jego uśmiechu. Że nie czuje jego ciężkiego, bezpiecznego ramienia na sobie. Że nie bada moich ust swoimi miękkimi wargami. Że nie dochodzi do moich uszu dźwięk jego głosu. Jego cichego "Kocham Cię".
I dlaczego to zrobiłam ? Dlaczego to zrobiliśmy nawet nie starając się odbudować relacji. Dlaczego ? Dlaczego złoto-srebrna obrączka z grawerem znaku nieskończoności nie obejmuje mojego serdecznego palca ? Dlaczego teraz łkam zamiast przytulać się do Jego ciepłego ciała ? Boże dlaczego ? Dlaczego jestem tak głupia ? Dlaczego się rozstaliśmy, przecież kurwa wiem że go kocham ? Dlaczego ?
- Dlaczego ? - szepcze cicho, wydychając dym papierosowy z płuc.
- Misia ? - słyszę za sobą głos Asi, która po chwili siada obok mnie obejmując mnie. - Michał nam powiedział. - szepcze, a zza samochodu wyłania się Zbyszek. Bez słowa podchodzi do mnie podnosi mnie i układa w swoim srebrnym audi, przykrywa kocem, całuje w czoło i szepcze ciche "jakoś się ułoży."
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
KOMENTOWAĆ !!!!!
Zbliżamy się ku końcowi..
Wchodzę do restauracji i już po chwili przy stoliku w rogu zauważam Kubiaka. Może trochę udawanym pewnym krokiem podchodzę do niego. Posyłam mu uśmiech, całując w policzek. Siadam na przeciwko i po chwili zamawiam dużą latte i szarlotkę.
- Co u Ciebie słychać ? - mówi patrząc mi w oczy. Czuję, że jest inaczej. I to wcale nie dlatego że nasze rozmowy ostatnio wcale nie wyglądały tak spokojnie, a raczej bardzo nerwowo i krzykliwie, ale dlatego że jego zachowanie jest zupełnie inne. Każdy jego gest jakoś inaczej wygląda niż go zapamiętałam.
- Jakoś leci. Wiesz treningi i turnieje. A u Ciebie ?
- No tak samo. - Cisza. Beznamiętna, przerażająca cisza. Spoglądam na pierścionek zaręczynowy, a potem na niego. Uśmiecha się delikatnie.
- Wciąż go nosisz. - A co miałam kurwa z nim zrobić ?
- To chyba oczywiste. - mówię z lekkim przekąsem.
- Ostatnio nie było za kolorowe...
- Przecież wiem. - przerywam mu już lekko poirytowana.
- Zawsze musisz być tak chamska. - podnosi jedną brew do góry.
- Życie. - wzdycham patrząc na przechodzących za oknem ludzi.
- Chodź.
- Gdzie ? - widzę jak wstaje i wyjmuje z portfela 30 złotych płacąc za nas.
- Nie będziemy tu rozmawiać. - patrzy na mnie, a po chwili łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę pobliskiego parku. Jego uścisk jest tak mocny i silny jak jeszcze nigdy. Próbuję wyślizgnąć swoją dłoń z jego, ale uniemożliwia mi to jeszcze mocniej ściskając. Zaczynam się jeszcze bardziej stresować.
- O co Ci chodzi ? - naskakuje na mnie, gdy tylko siadamy na jednej z ławek oddalonej od głównej ścieżki.
- A o co ma mi chodzić ? - prycham unosząc w górę głowę.
- Zachowujesz się ostatnio jak.. jak..
- Jak ? - mówię lekko podniesionym głosem.
- Inaczej niż zwykle.
- Wydaje Ci się. - kręcę głową patrząc na małą stokrotkę tuż pod moimi butami.
- Coś się zmieniło.
- Wiem Michał. - mówię spokojniejszym już głosem. - Ja już nie mam siły.
- Na co ?
- Na wszystko. Jest mi cholernie ciężko. Jestem w tym wszystkim sama. Ty jesteś tysiące kilometrów stąd. A tak bardzo Cię czasem potrzebuje.
- A myślisz, że ja Ciebie nie ? - spuszczam głowę, ocierając z policzka łzę. - Co teraz ?
- Nie wiem Michał. Ja mam wrażenie, że my za bardzo się od siebie oddaliliśmy.
- Przecież wiedzieliśmy, że tak będzie.
- Wiem, ale to już trwa tak długo, a ja nie mam siły ani chęci wciąż udawać wszystko jest okej. Bo nie jest. Strasznie dużo się dzieje. A Ty nie masz o tym pojęcia. Bo albo ja mam turnieje lub treningi albo Ty. Wiesz Michał ? Dzisiaj policzyłam nasze normalne rozmowy przeprowadzone w kwietniu. Wiesz ile ich było ? - patrzy na mnie unosząc brew, a ja ocieram wierzchem dłoni kolejną już łzę. - Trzy. - Milczę. Wpatruję się we mnie tak usilnie próbując coś wyczytać z mojej twarzy. Chyba mu to nie wychodzi. Cała jest zapełniona łzami. Pociągam nosem, kiedy zauważam że jemu także szklą się oczy. - Ja potrzebuję wsparcia, miłości a tego nie ma. I wiesz ja Cię nie obwiniam ja rozumiem. Ale ja po prostu już nie umiem tak. To było do zniesienia na początku, a teraz ja wymiękam. Wiesz ? Ja się poddaje. Ja mam już dość. Po za tym. Ja nie wiem czy kocham Cię tak bardzo jak wcześniej.
- Ja też. - spuszcza głowę, a ja widzę jak na jego spodnie spadają słone łzy. Płacze. Wiem, że jest mu ciężko. Wiem, bo mi także.
- Ja już tak nie potrafię. - kręcę głową, i jednym ruchem ściągam pierścionek. Odkładam go na ławce tuż przy jego udzie. Pociągam nosem. - Przepraszam. - Wstaje z ławki i spoglądam na niego i na złoto-srebrny drobiazg leżący tuż przy nim. Drobiazg, który tak bardzo znów chciałabym mieć na palcu, ale wiem że tak będzie lepiej. Musimy przemyśleć wszystko. Bo coś się wypaliło. Zatraciliśmy się w tym wszystkim.
Odwracam się na pięcie i wygrzebując z torebki chusteczki idę w stronę samochodu. Przecieram oczy zostawiając na białych chusteczkach czarne ślady tuszu do rzęs. Nakładam na nos okulary i cicho łkając wsiadam do auta.
Z bezsilności uderzam z całej siły w kierownice. Przykładam do niej głowę, czując jak całą twarz wypełnia kolejna porcja łez. Włączam radio i kiedy stwierdzam że stoję tu tak 30 minut odpalam silnik, po czym ruszam przez zatłoczoną Warszawę. Po niecałej godzinie wjeżdżam na autostradę.
Na dworze zaczyna robić się ciemno, a o szybę uderzają krople. Niebo płaczę. Płaczę ja. Tak bardzo. Bo wiem że zrobiłam dobrze, bo wiem że może to ten moment. Moment pożegnań. Bo w związku tak ważna jest miłość. A ja ? A ja już nawet nie wiem czy ona w naszym związku w ostatnim czasie była.
Bezsilność. Ta cholerna bezsilność. Niemoc, która rozsadza mnie od środka. Czuję się trochę tak jakby ktoś przywiązał mnie do łóżka zakazując gry w tenisa. Jak niewolnica.
Strużki deszczu zataczają dziwne szlaczki po bocznych szybach samochodu. Są tak bezwiedne. Nic kompletnie nic nie zależy od nich. Czuję się trochę tak jak one. Jak krople deszcze. Mokra od łez, zagubiona spływam po swojej własnej trasie życia. Odbijam się od przeszkód, raniąc się przy tym. Kaleczona przez życie, jak krople deszczu przez wycieraczki.
Nieszczęśliwa. Zagubiona. Niewolnica uczuć.
Bo czego tak nagle w nasze szczęście wkradła się monotonia ? Czego wkradło się niebezpieczeństwo ? Osoby trzecie, które potrafiły przez ostatni rok nie widzenia Go zawrócić mi w umyśle ? Czego tak nagle te uczucia wygasły ? Jak świeczka, kiedy spadnie na jej płomyk kropla deszczu. Czego ? Czego w nasz raj wkradł się wąż kusząc nas ? Tak jak wąż kuszący Ewe. Czego ? Kiedy ? Kiedy to wszystko się zaczęło ? I dlaczego akurat teraz, kiedy było już tak niesamowicie ? A może było za dobrze ? Może za bardzo żyliśmy w ideale zapominając o okrucieństwie świata ?
Może to kilometry nas zabiły ? Te miliony autostrad, dróg, znaków.
Kropla deszczu spływa po szybie. Kropla łez spływa po policzku.
A życie wciąż toczy się dalej. Trochę nie zważając na to jak bardzo cierpię. Egoistka.
Czuję jak trzęsą mi się ręce. Jak tracę grunt pod nogami. Jak przestaje odróżniać gaz od hamulca. Przekręcam gwałtownie kierownicą. Zatrzymuje auto i wyskakuje z samochodu. Światła oświecają przestrzeń pól, na których stoję. Deszcz tak znacząco prawie że idealnie miesza się z moimi łzami. Grubymi, ciężkimi, krwawymi.
Cierpię. Cierpię tak bardzo że nie mogę ustać na nogach. Zginam się w pół, aż w końcu upadam na mokrą trawę. Na zimną, kującą trawę. Podkulam nogi, słyszę drżenie mojej szczęki. Trochę jak w transie. Nierealnie. Nierealnie źle.
Trochę tak jak po pierwszym spróbowaniu marychy. Tylko że wtedy było nierealnie dobrze.
Czego płaczę ? Czego tak bardzo cierpię ? Skoro w zasadzie nie jestem pewna czy go kocham czy nie. Czuję wibracje telefonu, ale nie obchodzi mnie treść sms, który przyszedł. Mam to daleko w dupie. Bo co mi on pomoże. Wściekła kolejną wibracją wstaję i wrzucam go do schowka, gdzie natykam się na paczkę L&M. Siadam oparta o samochód i odpalam pierwszą szlugę. Deszcz cichnie, ale nie łzy.
Kolejne sączą się z oczu. Aż dziwne że tyle ich jest. Wciągam smak tytoniu. Napawam się nim czując jak rozchodzi się po całym wnętrzu mojego organizmu.
Okrutne. Tak bardzo okrutne, że nie ma go przy mnie. Że nie czuje jego zapachu. Że nie dotykam jego delikatnych włosów mytych zawsze miętowym szamponem. Że nie słyszę jego śmiechu. Że nie widzę jego uśmiechu. Że nie czuje jego ciężkiego, bezpiecznego ramienia na sobie. Że nie bada moich ust swoimi miękkimi wargami. Że nie dochodzi do moich uszu dźwięk jego głosu. Jego cichego "Kocham Cię".
I dlaczego to zrobiłam ? Dlaczego to zrobiliśmy nawet nie starając się odbudować relacji. Dlaczego ? Dlaczego złoto-srebrna obrączka z grawerem znaku nieskończoności nie obejmuje mojego serdecznego palca ? Dlaczego teraz łkam zamiast przytulać się do Jego ciepłego ciała ? Boże dlaczego ? Dlaczego jestem tak głupia ? Dlaczego się rozstaliśmy, przecież kurwa wiem że go kocham ? Dlaczego ?
- Dlaczego ? - szepcze cicho, wydychając dym papierosowy z płuc.
- Misia ? - słyszę za sobą głos Asi, która po chwili siada obok mnie obejmując mnie. - Michał nam powiedział. - szepcze, a zza samochodu wyłania się Zbyszek. Bez słowa podchodzi do mnie podnosi mnie i układa w swoim srebrnym audi, przykrywa kocem, całuje w czoło i szepcze ciche "jakoś się ułoży."
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
KOMENTOWAĆ !!!!!
Zbliżamy się ku końcowi..
Nic z tego nie rozumiem.. no! Przeciez było tak dobrze, sielanka miała trwać przecież!
OdpowiedzUsuńTy małpo jedna! Wszystko przez Ciebie!♥
Miśka nie powinna tak pochopnie podejmować decyzji, powinni dać sobie szanse(?) spróbować to naprawić. Choć w sumie może przerwa dobrze im zrobi?
Asia i Zbyszek to prawdziwi przyjaciele. ;)
koniec..? znów to powtórze... nie nie nie!
Klaudia:*
ale przecież? jak to? przecież oni się tak kochają.. dlaczego to się tak ułożyło ? no nie rób tego . błagam
OdpowiedzUsuńnormalnie zaraz się popłacze :( ja nie chce końca :'(
OdpowiedzUsuńŻe aż tak się musiało podziać. Smutny ten rozdział i szkoda mi ich Miłości. Szkoda mi całego ich związku. Całych ich. To nie może być koniec oj nie nie :P
OdpowiedzUsuńNo właśnie tak kończą się związki na odległość. Przychodzi moment, że nie ma już czego ratować lub nie chce się tego robić. Nagle budzimy się i stwierdzamy, że jesteśmy zupełnie sobie obcy!
OdpowiedzUsuńszkoda mi i Michała i Miśki :( mam nadzieję, że jednak wrócą do siebie:) czekam na kolejny :) K.
OdpowiedzUsuńnie nie i jeszcze raz NIE mowie nie końcowi opowiadania i tego ze się rozstaną oni MUSZĄ być razem..
OdpowiedzUsuńoni muszą do siebie wrócić przecież to nie może się tak skończyć :( Pozdrawiam do następnego :)
OdpowiedzUsuńTo jest życie nie zawsze jest wszystko ładnie i pięknie ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że zbliżamy się ku końcowi ale jak to mówią nic nie możę wiecznie trwać ;))
Ściskam. ;*
Nie. Powiedz, że to się jej tylko śniło. Błagam Cie! Zbliżamy się ku końcowi?! Jak taki ma być koniec, to się pone, powiesze i sama zakopie. Nie zezwalam na ich rozstanie. Never!
OdpowiedzUsuń